Pewnym jest, że w blogosferze dominują recenzje pozytywne i takie też najmilej jest pisać. Sięgamy bowiem po książkę, film czy serial z nadzieją na niesamowite wrażenia i mile spędzony czas, a koszmarki staramy się omijać szerokim łukiem. Jednak każdemu zdarzyło się trafić na coś, co absolutnie zawiodło nasze oczekiwania. I wtedy pojawia się dylemat - napisać negatywną opinię czy zachować milczenie i darować sobie recenzję?
Chociaż temat ten jest dosyć trudny i wzbudzający kontrowersje, to jednak pokuszę się o przybliżenie argumentów za i przeciw publikowaniu negatywnych recenzji.
Zapraszam do rozwinięcia!
ZA:
1. Bądź szczery, nie wszystko zasługuje na pozytywną recenzję.
Zdarzają się twory, które są po prostu złe i jak na nie nie spojrzysz, nie będą Ci się podobały. Nie szukaj w nich na siłę czegoś dobrego, kiedy lektura najzwyczajniej w świecie Cię męczyła i ciągnęła się gorzej niż "Moda na sukces". Ktoś inny wystawił tej książce pozytywną recenzję? Tyle osób lubi ten film? W porządku, każdy ma odmienny gust, Ty bądź wierny swoim przekonaniom.
2. Nie daj się sprzedać za egzemplarze recenzenckie.
Przywilej otrzymywania egzemplarzy recenzenckich jest swego rodzaju wyróżnieniem, jednak wcale nie obliguje Cię do naciągania oceny. Zobowiązujesz się do szczerej oceny, zgodnej z własnymi upodobaniami i ten, kto obdarzył Cię książką musi być świadomy, że nie zawsze wpasuje się z tytułem w Twój gust. Boisz się, że po takiej recenzji ktoś się obrazi i zakończy się Wasza współpraca? Jeśli tak się stanie, to nie masz absolutnie czego żałować - ciesz się, że ominą Cię następne książkowe koszmarki.
3. Bądź autentyczny, twórz swoją markę.
Ktoś, kto wejdzie raz przypadkiem na Twojego bloga, raczej nie zwróci na to uwagi, ale każdemu chyba zależy, żeby ten przypadkowy gość został stałym obserwatorem, więc nie sil się na sztuczność. Ten, kto będzie odwiedzał Cię regularnie, od razu to zauważy i go do siebie zrazisz. Wierz mi lub nie, ale to z daleka widać, kiedy bloger na siłę wypisuje zachwyty pod jakimś tytułem, chociaż nie za bardzo jest do niego przekonany. A publikując szczere opinie dajesz się poznać innym i budujesz swoje zaufanie. Czytelnik (a przynajmniej ja tak mam) poczuje jakąś więź z blogerem, kiedy zobaczy, że jemu też trafiają się czasami słabsze książki i nie jest zadowolony z tego, jak poprowadzono daną historię. No i to miłe, gdy ktoś kojarzy bloga myśląc: "o, tu na pewno znajdę szczerą opinię, ktoś nie boi się mówić o tym, co mu się nie podoba!"
PRZECIW
1. Łatwo przekroczyć cienką granicę, jaka istnieje między konstruktywną krytyką, a obrazą.
Też czasami masz tak, że książka aż tak Ci się nie podobała, że cisnęły Ci się na usta klawiaturę same sarkastyczne uwagi? No właśnie, ja też. Pod wpływem takich negatywnych emocji zawsze trudniej jest napisać rzetelną opinię, by nie miała ona obraźliwego wydźwięku. Warto więc wtedy odpuścić sobie publikowanie recenzji lub chociaż poczekać z jej napisaniem, aż opadną pierwsze emocje.
2. Musisz się bardziej tłumaczyć.
Przy opiniach pozytywnych nikt aż tak nie wymaga, by dokładnie wszystko argumentować. Możesz po prostu napisać co czujesz i tyle. Jednak, gdy dana pozycja Ci się nie podoba, musisz dokładnie przedstawić swoje zdanie, wypisać, co było słabe i dlaczego. A i tak zawsze znajdzie się ktoś, kto uzna, że "nie znasz się". Na dodatek bywają książki, które niby nie miały w sobie niczego rażącego, a jednak bardzo Ci się nie spodobały, więc po co tracić czas na tłumaczenie się z własnego gustu?
3. Łatwo wkroczyć na wojenną ścieżkę z autorem
W przypadku zagranicznych autorów mamy ten komfort, że absolutnie nie interesuje ich, co myśli sobie jakaś Koniczynka727 z Polski, więc łatwiej jest wyrazić swoje zdanie. Jednak w przypadku naszych rodzimych autorów zaczynają się już schody. Niestety, ale nie każdy przyjmie krytykę i się z nią zmierzy. Niektórzy będą próbowali podważyć Twoje zdanie i zmieszać Cię przy tym z błotem, posługując się swoimi zwolennikami. Padną argumenty o specjalnym szykanowaniu polskich powieści, o trudach wydawania w Polsce i tym podobne powody, które nijak się mają do rzeczywistości. Brzmi abstrakcyjnie? Niestety, ale widziałam już kilka razy takie akcje ze strony autorów, kiedy to specjalnie publikowali negatywne opinie, opatrzone obraźliwym dopiskiem w stronę tego, kto tę recenzję stworzył. I zaczynała się publiczna szykana. A za co? Za to, że ktoś wyraził swoją opinię i to często właśnie w sposób rzetelny, podając dokładnie, co i dlaczego mu się nie podobało, jednocześnie nie sięgając po obraźliwy ton.
Jasne, pewnie nie tylko w Polsce mamy takie kwiatki, ale patrząc na takie sytuacje z naszego podwórka, odechciewa się w ogóle pisać recenzje, nie tylko te negatywne.
A co Ty, Czytelniku, Blogerze, Zabłąkany Wędrowcze, sądzisz na ten temat? Wolisz, kiedy negatywne recenzje się pojawiają, czy też sądzisz, że są one niesmaczną stratą czasu? Podziel się zdaniem w komentarzach - chętnie poznam Twoją opinię. ;-)
Czytając o wojennej ścieżce z autorem na myśl przyszła mi od razu Augusta Docher (Beata Głąb), która w reakcji na negatywną recenzję urządziła lincz wśród swoich fanów. Większość osób niby chwali jej książki, ale ja jakoś nie mogłabym po nie sięgnąć. Z podobnych reakcji znana jest chyba również Michalak? Ale tu już nawet dobrze nie pamiętam.
OdpowiedzUsuńPisanie negatywnych recenzji jak najbardziej ma sens, przynajmniej według mnie. Smutne jest tylko, że sporo osób chyba boi się skrytykować egzemplarze recenzenckie lub inne powieści, które objęło się patronatem.
Pozdrawiam ;)
Też widziałam tę sytuację, którą opisujesz i byłam szczerze zniesmaczona całą tą kłótnią, jaka się tam wytworzyła.
UsuńKoniczynka 727-padłam :D ale to fakt, zagraniczni autorzy krytyka jakiejś koniczynki się nie przejmą:)
OdpowiedzUsuńKrytykować też trzeba umieć - pominawszy kwestie egzemplarzy recenzenckich, konstruktywna krytyka to nie jest prosta sprawa.
Koniczynka 727 to już swego rodzaju klasyk, zaczerpnięty z parodii blogerek z kanału AbstrachujeTV. ;)
UsuńBardzo fajnie napisany tekst :) podoba mi się. Kiedy jeszcze nie miałam bloga i pisałam recenzje dla portalu księgarskiego, trochę "zjechałam" jedną z książek, które wyszły. Wydawnictwo odpisało po prostu: "Widzę, że koleżance nie spodobała się książka". I tyle. To jest dobre podejście. Z atakiem ze strony autorów jeszcze się osobiście nie spotkałam, bo na szczęście baaaardzo rzadko czytam polskie dzieła, ale moja koleżanka już się spotkała i zrobiło jej się bardzo przykro z tego powodu.
OdpowiedzUsuńTak, rzeczywiście widać, kiedy dobra recenzja jest wymuszona! Widać to w tym, że nie ma żadnych szczegółów tylko ciągłe zachwyty: jakie to cudowne! Jakie to takie! Bla bla! Z takich blogów znikam jak najprędzej.
Więcej takich postów :)
Pozdrawiam!
#SadisticWriter
http://zniewolone-trescia.blogspot.com
No i takie zachowanie wydawnictwa jest w porządku! Ale to może dlatego, że przy wydawaniu tylu książek rocznie są już przygotowani na to, że zawsze znajdzie się ktoś, komu się po prostu dana książka nie spodoba i muszą się z tym pogodzić. No i nie są aż tak związani emocjonalnie z danym tytułem. ;)
UsuńNiby kocham czytać, ale jeszcze nigdy nie pokusiłam się o recenzję książki. Za polskie dzieła zabieram się bardzo rzadko, teraz wyjątek będzie jedynie dla 'Jak powietrze'. Problem zatem mnie omija, ale natrafiłam na słynną kłótnię Augusty Docher i recenzentki oraz czytałam linczujące komentarze na temat Pawła Opydo, youtubera z kanału 'Złe książki', który nie pozostawia suchej nitki na twórczości Katarzyny Michalak.
OdpowiedzUsuńUważam, że warto pisać takie recenzje, ale w poczuciu dobrego smaku i nie obrażając autora, skupiając się wyłącznie na słabości książki. Jeżeli autor nie potrafi przyjąć krytyki to już sprawa jego wybujałego ego. Tak, jak on uważa, że dzieło jest genialne, tak samo czytelnik ma prawo je skrytykować. Tyle.
Tego youtubera nie znam, będę musiała go sprawdzić. ;)
UsuńA co do "Jak powietrze", to też jestem ciekawa tej książki, więc jak przeczytasz, to koniecznie daj mi znać, co i jak. ;)
'Rok w poziomce' i Greya (chociaż kocham, ale zdaję sobie sprawę z wad) pysznie skrytykował. :D
UsuńPewnie trochę mi to zajmie, ale będę o Tobie pamiętać. :) Zamówiłam tylko dlatego, że nachalna promocja po wszystkich blogach i serwisach była nie wytrzymania: sama muszę się przekonać, co to jest! A zresztą i tak robiłam zamówienie na nieprzeczytane, bo kupowałam książkę na prezent urodzinowy dla przyjaciółki, więc nie mogłam się nie skusić. :>
Znam to doskonale! Ja też przy prezentach dla innych robię i sobie mały prezent - jak już i tak płacę za przesyłkę... :D No i nieprzeczytane ma takie piękne ceny, że aż żal nie zrobić zakupów. ;)
UsuńJestem za tym, żeby wyrażać swoją prawdziwą opinię, nawet jeśli jest ona negatywna. Trzeba umieć konstruktywnie krytykować, a nie hejtować bez podawania przyczyn. Przecież gusta są różne i nie każdemu musi się podobać dana książka. Ba, byłoby chyba nudnie, jeśli pojawiałyby się same podobne, zachwalające recenzje jakiejś powieści? Uważam, że autor powinien być przygotowany nie tylko na pozytywne opinie, ale również na te krytyczne. A jeśli nie potrafi przyjąć do wiadomości, że komuś się nie spodobała jego twórczość, to już jego problem.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą. Sama też trochę piszę i wiem, że negatywne opinie sprawiają trochę przykrość, ale na koniec dnia i tak zrozumiesz, że ktoś mógł mieć rację, zwracając uwagę na jakiś błąd. No i wiadomo, że nie zawsze trafi się w czyjś gust. Dlatego zawsze mam wielki szacunek do autorów, którzy potrafią podziękować za szczerą recenzję, jakakolwiek by ona nie była.
UsuńZgadzam się z twoim zdaniem na ten temat. Świetny pomysł na post!
OdpowiedzUsuńSzkoda, że są tacy blogerzy, którzy biorą do recenzji wszystko co popadnie i potem beznadziejne książki oceniają wysoko, ponieważ boją się reakcji wydawnictwa. Takie osoby nie powinny recenzować. Recenzje powinny być rzetelne i prawdziwe. Gust jest różny, ale sztuczność łatwo wykryć.
A potem się człowiek dziwi, że recenzje były pozytywne, ale jakby o zupełnie innej książce niż sami przeczytaliśmy. ;)
UsuńBardzo fajnie, że poruszasz ten temat. Nie lubię kłamstwa, a kto lubi? Zawsze piszę szczerze i tego oczekuję od reszty. Sama wiesz jak jest! Nie raz kupiłam książkę i wyszedł "klops". Rozumiem, że są książki różnego kalibru. Są również czytelnicy różnego kalibru. Inaczej odbieramy emocje, ale wychwalać książkę za egzemplarz to przesada. Wszystko można obrać w słowa tak, aby nikogo nie obrażać. Szczery pogląd na daną lekturę, jest kluczem do sukcesu:)
OdpowiedzUsuńAbsolutnie się z Tobą zgadzam. ;) A co do tych "klopsów", to chyba każdy z nas ma taki w swojej biblioteczce. Ja sama ostatnio sobie taki zafundowałam, ale mimo wszystko portfel mniej bolał, bo okładka piękna i na promocji był, to przebolałam ten koszmarek. ;D Pisałam o nim z resztą - "Tu i teraz".
UsuńPisząc recenzję, musimy być obiektywni, powiedzieć co nam się podobało, a co nie. Wtedy recenzja jest bardziej wiarygodna ;) Osobiście uważam, że autor musi umieć radzić sobie z krytyką, bo to przecież element, który w pewnym momencie, tak czy siak, pojawi się przy którejś książce.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się Twój post :D
Dokładnie, trzeba być przygotowanym na każdą opinię, nie tylko tą z zachwytami. A czasami te negatywne mogą być bardziej merytoryczne niż zachwalanie. ;)
UsuńNie będę się rozpisywać, bo zgadzam się ze wszystkim, co wyżej napisały koleżanki, ale najbardziej denerwuje mnie zachwalanie książek, które w ogóle na to nie zasługują. Rozumiem, że pewnej grupie osób może się coś podobać, ale żeby wszystkim, kiedy czarno na białym widać błędy, niedociągnięcia i słaby styl? To już pachnie nieładnie i od razu można oczekiwać podpisu "dziękuję wydawnictwu...". Szkoda, bo niektórzy mają super warsztat, wielu czytelników, a mimo to uginają się pod presją.
OdpowiedzUsuńSama spotkałam się ostatnio z autorką, która waha się przed przesłaniem mi swojej książki, ponieważ piszę otwarcie i nie zaciemniam obrazu. Konstruktywna krytyka najczęściej boli, a autorzy różnie na nią reagują :)
Pozdrawiam!
No i się rozpisałam... :D
UsuńRozpisuj się do woli, miło mi się czyta Twoją opinię. ;)
UsuńFakt, krytyka zawsze w pewien sposób boli, ale czasami może otworzyć nam oczy na coś, czego sami w swojej pracy mogliśmy w ogóle nie zauważyć. Ja przynajmniej tak mam przy swoich pracach, że zwyczajnie na coś nie zwrócę uwagi i takie wypisanie, co jest nie tak, może i zdenerwuje w pierwszej chwili, ale gdy emocje opadną, to można zobaczyć, jak widzą to wszystko inni i móc jakoś pracować nad sobą, żeby potem było już tylko lepiej. ;)
Pamiętam, jak kiedyś dostałam jeden z egzemplarzy recenzenckich. Książka miała bardzo dobrą opinie, ale mi po prostu nie leżała. Nawet przez myśl mi nie przeszło, żeby kłamać, że mi się podoba. Zresztą miła pani z wydawnictwa nie miała mi nic do zarzucenia, przyjęła moją opinie spokojnie :)
OdpowiedzUsuńA co do polskich autorów - niestety, ale widziałam sytuacje podobne do tych, które opisujesz. Dla mnie taki autor po prostu nie ma klasy. Trzeba umieć przyjąć krytykę, prawda? :)
Wydaje mi się, że wydawnictwa łatwiej przyjmują takie wiadomości, bo są bardziej obeznani z tematem i mają większy dystans, a autorzy jednak są związani z tym swoim "dziełem" i będą bronić go jak lwy. ;)
UsuńJak mi się coś nie podoba, to otwarcie o tym piszę, w końcu mam do tego prawo. Oczywiście sygnalizuję to łagodnie i staram się napić, dlaczego moja ocena jest taka, a nie inna. Nie wyobrażam sobie napisać o książce, którą ledwo przeczytałam, bo była tak słaba, że jestem nią zachwycona. Nie można okłamywać samego siebie. Przecież nie w tym rzecz.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://tamczytam.blogspot.com
Zgadzam się w 100% ;)
UsuńJestem za szczerymi recenzjami. Kiedy czytam niektóre (najczęściej takie, które dostają egzemplarze), jestem książką zachwycona, recenzja opisuje jaka to książka jest cudowna i wspaniała. Kończąc książkę zastanawiam się gdzie jej wady? Bardzo mądry post. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Często też z daleka widać, kiedy w recenzji coś "nie pasuje" i jest jakaś taka zbyt "super", a zbyt mało szczegółowa.
UsuńNajbardziej obawiam się wojennej ścieżki z autorem. Niektórzy polscy pisarze są niestety bardzo wrażliwi na swoim punkcie i obrażają się za niektóre recenzje :)
OdpowiedzUsuńFakt, to chyba najmniej przyjemny element, bo potem nie ma dobrej drogi, by wyjść z tego cało. Zignorować lincz trudno, ale znowu wdawać się w publiczną dyskusję też często nie jest warto, bo można tylko pogorszyć sprawę.
UsuńNiestety wielu recenzentów się sprzedaje w zamian za egzemplarz i mnie osobiście ten fakt bardzo smuci, ale cóż ja mogę poradzić? Wydaje mi się, że wszyscy widzieli słynną już kłótnię Augusty Docher z jedną z blogerek, ale ja jakoś nie miałam okazji jej czytać (chociaż może to i dobrze). Co do konstruktywnej krytyki, to faktycznie czasem ciężko jest napisać negatywną recenzję tak, żeby nie było później z tego problemów :/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko, Lunatyczka
P.S. Planujesz może więcej takich postów, bo czyta się je bardzo przyjemnie ;)
Może i lepiej, jeśli nie widziałaś, była bardzo nieprzyjemna. ;/
UsuńA co do postów, to lubię czasami napisać coś innego niż recenzje, więc na pewno jeszcze się coś pojawi. ;)
Moim zdaniem nie ma czegoś takiego, jak argumenty przeciw opublikowaniu negatywnej recenzji, jeśli takie właśnie bloger ma o niej zdanie :D. Jednak to, co znalazłam u Ciebie zdecydowanie podpada pod ostrzeżenia, ponieważ właśnie tego można się spodziewać po takim poście - niestety. Osobiście lubię pisać recenzje zaraz po skończonej lekturze, kiedy emocje we mnie buzują, a wszystkie odczucia są świeże - zarówno pozytywne, jak i negatywne. Czasem wychodzi mi to na dobre, czasem nie, zdarza się też, że po przeczytaniu swoich wypocin łagodzę lub wyostrzam ton swojej wypowiedzi. Uczciwie mogę przyznać, że moja krytyka nie zawsze jest konstruktywna. Zdarza się (na szczęście bardzo rzadko), że kłębi się we mnie tyle negatywnych odczuć, ze mam ochotę wyrzucić je z siebie dokładnie tak, jak ja to odbieram. Jednak mimo to, zawsze uważam na żeby nikogo nie urazić, zresztą tak jak większość znanych mi blogerów. To smutne, że autorzy czasem nie potrafią dostrzec, że jeśli ktoś podchodzi krytycznie do stworzonej przez niego historii, to przecież nie odnosi się do niego/niej jako osoby. Niestety coraz częściej widzę sytuacje, gdzie autor lub wydawnictwo atakują recenzenta i cały czas jestem wdzięczna, że mnie taka sytuacja nie spotkała :)
OdpowiedzUsuńJa też lubię pisać recenzje gdy jestem na świeżo po zakończeniu czytania/oglądania, ale jeśli ma to być recenzja negatywna, to zazwyczaj po napisaniu jeszcze trochę odczekam zanim opublikuję, żeby potem zweryfikować, czy nie przesadziłam. ;)
UsuńBardzo podoba mi się twój post i zgadzam się z każdym punktem. Zwłaszcza jeśli chodzi o "przeciw".
OdpowiedzUsuńZapraszam na nową recenzję :) http://want-cant-must.blogspot.com/2016/08/polecam-goodbook-ja-diablica.html
Cieszę się, że post Ci się spodobał ;)
UsuńNie wiem dlaczego, ale zdecydowanie łatwiej jest mi pisać recenzje negatywne. Mam wtedy pole do popisu w krytyce, no i... mam prawo narzekać ;p
OdpowiedzUsuńOczywiście, zawsze musi być jakiś powód.
Pozdrawiam serdecznie!
napolceiwsercu.blogspot.com
Fakt, negatywne recenzje są o wiele większym wyzwaniem. Kiedy wszyscy wokół zachwalają, a Ty wychodzisz przed szereg z odmienną opinią. :)
UsuńJeśli krytyka jest konstruktywna i w 100% szczera, to jestem jak najbardziej za. Ale jednak to duże wyzwanie napisać negatywną recenzję, bo czasami jest się jedyną osobą, która ma takie zdanie. Ale w drugą stronę też to działa. Wszystkim powieść się nie spodobała, a tobie tak. Trzeba znaleźć złoty środek i odwagę, by wyrażać swoje zdanie w kulturalny sposób
OdpowiedzUsuńZgadzam się - ważne aby umieć przedstawić swoje zdanie, by pozostać wiernym sobie, ale jednocześnie nikogo nie obrazić.
UsuńWażne, aby być szczerym i potrafić sensownie uargumentować swoją opinię, o czym zresztą sama wspominasz :) I warto pamiętać, że mogą podobać nam się różne rzeczy i to jest w tym wszystkim najfajniejsze :) Piszę o tym dlatego, że łatwo zamknąć się w swoim punkcie widzenia i z niedowierzaniem podchodzić do innych :)
OdpowiedzUsuńCałkowicie się z Tobą zgadzam! ;)
Usuń