sobota, 2 grudnia 2017

Pacjent zero - Jonathan Maberry

Tytuł: Pacjent zero
Tytuł oryginalny: Patient zero
Autor: Jonathan Maberry
Seria: Joe Ledger #1
Wydawnictwo: MAG
Premiera: 10.10.2017 r.
Liczba stron: 560
Opis:
Policjant Joe Ledger, mistrz sztuk walki, dawny wojskowy, zdeklarowany brutalny wojownik, jest przerażony. Człowiek, którego zabił przed chwilą, jest tym samym, którego zabił przed tygodniem. Nie spodziewał się zobaczyć go więcej, z pewnością nie żywego, a już na pewno nie jako element procesu rekrutacji do ściśle tajnej rządowej agencji pod nazwą Wojskowy Departament Nauki. Ale Ludzie w departamencie również są przerażeni, gdyż doszły ich wieści o spisku terrorystycznym jak z koszmarnego snu – próbie rozsiania w Ameryce zarazy. Zarazy, która zabija swoje ofiary, a później zmienia je w zombie.
Czasu jest coraz mniej, a Joe udowodnił, że ma umiejętności konieczne, by poprowadzić jeden z ich oddziałów w terenie.
I tak oto rozpoczyna się rozpaczliwa, składająca się z trzech etapów misja – powstrzymać rozprzestrzenianie się epidemii, rozbić odpowiedzialną za nią komórkę terrorystów i odkryć, kto z jego własnych ludzi dał się kupić terrorystom.

Na tę nowość od wydawnictwa MAG czekałam już długo, bo premiera była kilkukrotnie przekładana. Czy sprostała więc moim oczekiwaniom? Zapraszam na kilka słów o książce Pacjent zero!
NOWE OBLICZE TERRORYZMU
Przyznam, że zazwyczaj unikam książek o terroryzmie, jednak Pacjent zero niezwykle mnie zaintrygował. Terroryści i zombie? Koniecznie musiałam przekonać się, jak autor postanowił ugryźć ten temat i przyznam, że udało mu się to po mistrzowsku. Intryga została uknuta z tak wielkim wyrafinowaniem, że niemal uwierzyłam, że coś takiego mogłoby się wydarzyć naprawdę. Patogen zamieniający ludzi w "sztywnych" dostarczył wielu przerażających scen, wywołujących gęsią skórkę. Pomysł na broń biologiczną na taką skalę i plan jej wykorzystania był dosyć odważny, jednak zdecydowanie rozbudzający ciekawość i przyciągający czytelnika, który rozpoczynając tę historię, musiał przeczytać ją aż do końca. Na plus również zwroty akcji, których była cała masa. Bo chociaż wielu z nich się domyśliłam, to widać, że sam autor aż tak nie chciał nam mieszać w głowie, tylko pozwalał nam się bawić w Joe Ledgera i próbować rozwiązywać zagadkę na własną rękę. A ja takie zabawy lubię. I to bardzo.
NIE UFAJ NIKOMU
Naszym głównym bohaterem jest Joe Ledger, jednak nie tylko na niego warto zwrócić uwagę, opowiadając o tej książce. Maberry przygotował cały wachlarz niesamowicie wykreowanych postaci, zaczynając od naszego hero w roli głównej, po agentów specjalnych, kończąc na grupie czarnych charakterów, wśród których znaleźli się terroryści i nie tylko. Każdy z nich był stworzony z niezwykłą dokładnością i nikogo, ale to nikogo, nie potraktowano tam po macoszemu. Pojawiło się wiele wątków pobocznych, które kreowały świetne tła do charakterów naszych postaci i pozwalały nam ich lepiej poznać. Warto też zauważyć, że wiele osób może nam się wydać łatwych do rozszyfrowania, jednak jak się okazuje - najlepiej nie ufać nikomu, bo nigdy nie wiadomo, czy patrzymy na prawdziwe oblicze, czy precyzyjnie nałożoną maskę emocji i zimna.
STRUKTURA
Książka podzielona jest na cztery części, w ramach których mamy jeszcze podział na numerowane rozdziały. A że są one krótkie, to zdecydowanie nadały książce dynamizmu, mimo że i tak sporo się tam działo. Maberry zabawił się narracją i zrobił ukłon zarówno w stronę miłośników narracji pierwszoosobowej, jak i tej trzecioosobowej. Tę pierwszą otrzymamy z perspektywy Ledgera, zaś drugą w przypadku podglądania naszych "demonów zła" oraz bohaterów z otoczenia Joe'go w czasie, kiedy nie był on obecny obok bądź kiedy autor chciał nam pokazać mężczyznę oczami innych postaci. I takie zagranie stanowi zdecydowanie wielką zaletę książki, gdyż zdecydowanie ułatwiło mi zrozumienie wszystkich wątków, a także w ogóle ich poznanie, bo wiele z nich było poza zasięgiem Ledgera, więc gdyby pojawiła się wyłącznie jego narracja, to pozostawiłaby wiele luk w fabule.
Styl autora natomiast był prosty i łatwy w odbiorze, a sporą cegiełkę do mojego pozytywnego odbioru powieści dorzucił również tłumacz - Pani Anna Studniarek, która naprawdę odwaliła kawał dobrej roboty i nadała książce świetny klimat.
HUMOR I SŁUŻBY SPECJALNE
Jonathan Maberry nie ukrywa, że jego książka jest niejako ukłonem w kierunku agentów wywiadu i tajnych służb, gdyż już w dedykacji daje nam o tym znać, a później konsekwentnie przez cały czas trwania akcji, możemy czuć, że Joe Ledger i ekipa innych agentów to osoby, które mogą mieć gdzieś w realnym świecie swoich odpowiedników. Napiszę wprost, że na tajnych służbach i ich funkcjonowaniu nie znam się ani trochę, jednak wydaje mi się, że autorowi udało się wiernie odzwierciedlić ich realia (a przynajmniej tak sobie je zawsze wyobrażałam). Może nie mierzą się z bronią biologiczną zamieniającą w zombie, jednak z wieloma innymi trudnymi akcjami oraz wewnętrznymi zdradami na pewno.
Co jeszcze zwróciło moją uwagę, to humor, który pojawia się w książce. Nie jest go specjalnie zbyt dużo, jednak pojawia się w odpowiednich momentach, przeplatany z sarkazmem i idealnie rozładowuje momenty, kiedy robi się nieco przy ciężko. Dzięki temu polubiłam Ledgera i jego ekipę, Grace oraz Churcha, którego mam nadzieję jeszcze lepiej poznać w kolejnych tomach, bo potencjał na tę postać jest ogromny! W końcu nieczęsto spotykamy gościa z kamienną twarzą, który ma znajomości niemal w każdej branży i zajada sobie wafelki, a nikt tak właściwie nie wie, kim naprawdę jest! :-D
PODSUMOWUJĄC
Pacjent zero to genialny wstęp do serii o Joe Ledgerze - facecie, gliniarzu i wojowniku, którego losy i kolejne misje potrafią wciągnąć, jak mało która historia! Świetny pomysł na fabułę i równie dobre wykonanie oraz warta pochwały kreacja bohaterów to główne atuty tej książki. Dodając do tego humor, sarkazm oraz dynamikę powieści, otrzymamy mieszankę, po którą zdecydowanie warto sięgnąć!
Komu polecam? Zdecydowanie tym, którzy lubią wątki terrorystyczne w książkach, a także nie pogardzą porządną walką z zombie-podobnymi potworami. I chociaż sama jestem absolutnie zadowolona z lektury, to jednak mam wrażenie, że historia bardziej wpasuje się w gusta mężczyzn. Jeśli więc poszukujecie prezentu dla faceta, brata, męża, taty - sprawdźcie Pacjenta zero, powinien im się spodobać! ;-)
Znacie już Pacjenta zero? A może dopiero zamierzacie sięgnąć po tę książkę?
Dajcie znać w komentarzach! ;-)

Za możliwość przeczytania dziękuję Księgarni Tania Książka! ;-)

10 komentarzy:

  1. Nie znam tej książki i póki co, nie mam jej w planach.

    OdpowiedzUsuń
  2. To niekoniecznie jest mój klimat, ale świetnie się sprawdzi ta książka jako prezent. Kto wie, może i ja kiedyś po nią sięgnę. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super, masz racje z tym prezentem - wydaje sie idealny dla mojego mężczyzny :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja sama widziałabym taki prezent na swojej półce ;) Lubię takie typowo "męskie" lektury, więc pewnie i ta przypadłaby mi do gusty, tym bardziej, że tyle dobrego o niej piszesz! Osobiście najbardziej intrygują mnie ci świetnie zarysowani bohaterowie, więc jeśli pozwolisz dopiszę tytuł do swojego magicznego kajeciku ;)

    Pozdrawiam serdecznie ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Przyznam, że nie przepadam za taką tematyką, ale ta pozycja wygląda interesująco, więc zapiszę sobie na listę :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Myślę, że się skuszę w wolnej chwili ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Raczej nie sięgam po takie książki.

    OdpowiedzUsuń
  8. Obawiam się, że to nie jest pozycja dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Kiedyś zobaczyłam tę książkę w zapowiedziach i uznałam, że przełknę zombie (których nie lubię) dla okładki, później jakoś zapomniałam o tej kiążce, ale akurat wczoraj sobie o niej przypomniałam. Dziś wchodzę na blogową listę czytelniczą i buum - akurat recenzja tej pozycji. Achh, chyba zażyczę sobie na święta. Pozdrawiam, Wielopasja


    OdpowiedzUsuń
  10. Kusisz, bardzo. Ale boję się, że i z tą lekturą mogłabym się namęczyć. Więc podziękuję, bądź kiedyś, jak już nie będę miała tylu zaległości, nadrobię.

    OdpowiedzUsuń

Czytelniku! Pięknie dziś wyglądasz, mam nadzieję, że masz dobry dzień! ;-) Pozostaw po sobie ślad w postaci komentarza - będzie mi bardzo miło poznać Twoją opinię.

Jeśli mogę tylko prosić - nie rób z komentarzy śmietnika. To nie miejsce na darmową reklamę. Spam będzie usuwany.

Pamiętajcie, że komentując, nie jesteście anonimowi. Odwiedzanie strony oraz wszelaka aktywność na niej, są jednoznaczne z akceptacją tego, iż Google pobiera Wasze dane i przetwarza je, w celu lepszego dostosowania pokazywanych treści do Waszego gustu.