sobota, 17 marca 2018

Srebrny łabędź - Amo Jones

Tytuł: Srebrny łabędź
Tytuł oryginalny: The Silver Swan
Autor: Amo Jones
Seria: The Elite Kings Club #1
Wydawnictwo: Kobiece
Premiera: 16.02.2018 r.
Liczba stron: 334
Opis:
Madison przeprowadza się wraz z ojcem do jego nowej partnerki po tym, jak matka Madi zabija poprzednią kochankę męża, a następnie popełnia samobójstwo. W nowym miejscu aż roi się od tajemnic, które krążą wokół dziwnej dziesiątki chłopaków, tworzących owiany mitami i legendami Elite Kings Club. Czym zajmuje się klub? Dlaczego zainteresowali się dziewczyną? I jakie kłopoty z tego wynikną?
Madison może jeszcze tego nie wie, ale jest w ogromnym niebezpieczeństwie...

Bestseller, nowa mroczna seria o licealnych złych chłopcach, mrożące krew w żyłach tajemnice? Właśnie tak zapowiadała się ta książka. No właśnie... zapowiadała się. Jak wyszło w rzeczywistości?
Zapraszam na kilka słów o książce Srebrny łabędź!

OCZEKIWANIA
Historia opowiedziana w Srebrnym łabędziu miała pewien potencjał. Tajemniczy klub z mroczną historią powstania, dodatkowo legendy, jakie krążyły wokół tych chłopców i ich działań oraz owiane sekretem zniknięcie dziewczyny jednego z nich. Ponadto, przeszłość Madison - zbrodnia, jaką popełniła jej matka, prześwity dziwnych wspomnień w głowie dziewczyny - zapowiadało to naprawdę niezły rollercoaster, pełny zwrotów akcji. Fakt, iż bohaterowie są w liceum sugerował, że nie będzie aż tak ciężko, a styl pisania rodem z opowiadań z Wattpada - że będzie to lekkie i szybkie czytadełko, z którego trochę się pośmieję, a trochę mnie wciągnie.
No cóż, myliłam się. I to nawet nie trochę...
RZECZYWISTOŚĆ
Kilka pierwszych rozdziałów Srebrnego łabędzia zapowiadało naprawdę ciekawą historię. Było lekko, trochę z humorem, trochę z tajemnicą. Jednak na tym zalety się kończą. Im dalej, tym trudniej było mi tę książkę czytać. Dlaczego? Nie spodziewałam się, że historia opowiedziana przez Amo Jones będzie tak wulgarna i ordynarna. Nasi bohaterowie klną jak szewc, używając łaciny podwórkowej zamiast znaków przestankowych. Madison i jej przyjaciółki zachowują się, jak same się określiły, "jak szmaty". Ja do tego dodałabym jeszcze głupotę, bo dawno nie spotkałam się z bohaterkami, od których aż tak z daleka biłby brak mózgu i jakiegokolwiek szacunku do samych siebie. Męska część postaci, ma się za Królów, a w rzeczywistości zachowują się jak ostatnie świnie i chamy. A zetknięcie naszych bohaterek z Królami zwiastuje niestety tylko jedno - książkę pełną scen ordynarnego seksu i zerowego szacunku płci męskiej wobec kobiet. Jakiś klub, jakieś tajemnice, zniknięcie Khales? A kto by o tym pamiętał, skoro wspomniano o tym w jakiś interesujący sposób może w jednym czy dwóch zdaniach na całą książkę?
A potencjał, o którym wspominałam wyżej? Został zupełnie zaprzepaszczony. Matka naszej bohaterki popełniła samobójstwo, a Madison zupełnie ma to gdzieś. Tajemniczy klub z Bishopem na czele, który całą powieść albo patrzy spod byka, albo uprawia seks, albo mówi jakie to wszystko jest niebezpieczne, dodając dla wzmocnienia swoich słów dwa przekleństwa. Albo pięć... Właściwie to on ich nawet nie liczy. Przykro mi, ale chyba z autorką książki mamy odmienne wizje, jeśli chodzi o tajemniczych, intrygujących bohaterów męskich. Jestem absolutnie zawiedziona tą książką.
OD STRONY TECHNICZNEJ
Cała historia składa się z dosyć krótkich, numerowanych rozdziałów, z których każdy rozpoczyna się piękną czarną stroną z ozdobną koroną nad numerem. I tu należy się pochwała, bo książka wydana jest z niesamowitą dbałością o szczegóły. Poza czarnymi stronami, mamy delikatne piórka w miejscach, w których następuje jakiś podział akcji. Te drobne rysunki idealnie komponują się z okładką, która zdecydowanie przyciąga wzrok.
Przechodząc do narracji i stylu pisania - naszą pierwszoosobową narratorką jest Madison i to z jej perspektywy poznajemy całą historię. Niestety, miałam wrażenie, że autorka aż za bardzo dała się ponieść naturze bohaterki i całość napisana jest bardzo potocznym i momentami zniechęcającym językiem. Przypominało mi to internetowe opowiadania, tylko tym razem nie od tej dobrej strony, a raczej od ich słabości.
PODSUMOWUJĄC
Srebrny łabędź miał wszystko, by stać się niezwykłą historią, którą będę czytała z zapartym tchem. Ciekawy pomysł, jakieś tajemnice i piękną oprawę wizualną (w końcu ludzie kupują oczami!). Niestety, można mieć wszystko i tego zupełnie nie wykorzystać, i tak się właśnie stało w tym przypadku. Mroczne sekrety, tajemnicza historia z pewnej książki, aura otaczająca elitarny klub - to wszystko zostało zepchnięte w kąt i przyćmione wulgarnymi scenami, które zajmowały zdecydowanie większą część akcji i sprawiły, że książkę czytało mi się niezwykle ciężko.
Ani trochę nie jestem zadowolona z lektury, jednak wiem, że znalazła się masa osób, która w Srebrnym łabędziu odnalazła coś na kształt guilty reads, czyli idealnego odmóżdżacza po ciężkim dniu. Decyzję, czy sięgniecie po tę książkę pozostawiam więc Wam samym.
Czytaliście Srebrnego łabędzia? Macie w planach czy mówicie pas?
Dajcie znać w komentarzach! ;-)

Za możliwość przeczytania dziękuję Księgarni Tania Książka! ;-)

11 komentarzy:

  1. Nie mam w planach! :) jakoś nie czuję się zachęcona

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałam okazję czytać tę książkę i zdecydowanie mnie nie porwała. Nie planuję na razie sięgnąć po kolejny tom, bo trochę szkoda mi czasu na historię, która w ogóle mnie nie wciągnęła :(

    Read With Passion

    OdpowiedzUsuń
  3. Krótko mówiąc - o masakra:D sama nie stronie od łaciny podwórkowej, ale jednak... Tu to pewnie zniesmaczyłoby i mnie. Okładka rzeczywiście świetna, ale całokształt tej historii z żenującymi postaciami i rynsztokowych jezykiem skutecznie mnie odstrasza. Tyle że ja i tak nie jestem targetem tej książki ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Chyba mówię pas. Opis faktycznie wydaje się interesujący, ale cóż... po Twojej opinii wiem, że więcej nerwów by mi przyniosła ta książka niż czegokolwiek innego. Czasu na czytanie i tak mam mało, więc nie będę go jeszcze marnować na niewykorzystany potencjał.

    Pozdrawiam,
    BOOK MOORNING

    OdpowiedzUsuń
  5. Ta książka zbiera skrajne opinie, dlatego na razie spasuję.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie dla mnie ta książka. Nie toleruję nawału bluzg w książkach. To mimo wszystko sztuka i powinna sobą coś reprezentować. Wulgaryzmy są znośne w małej ilości i jeśli kreują w ten sposób bohaterów, ale co za dużo to nie zdrowo :/
    Nie sięgnę po tę książkę... ale muszę przyznać, że ta okładka ślicznie się prezentuje na Twoich pięknych zdjęciach :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie czytałam i po Twojej recenzji nie zamierzam :D Strasznie irytuje mnie rzucanie w książkach licznymi bluzgami, nie znoszę też bohaterek w stylu "bitches", więc hm, chyba nie ma się co męczyć i czytać tego "dzieła".

    Pozdrawiam ciepło,
    Paulina z naksiazki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Zastanawiałam się nad przeczytaniem tej książki, ale całe szczęście, że trafiłam na Twoja recenzję, bo dzięki temu wiem, że byłaby to straszna strata czasu.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja musze się zastanowić, bo czytałam przeróżne recenzje i tak jakoś wielkiej siły parcia na nią to nie mam. ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Fakt, pierwsze co rzuca się w oczy to ta piękną okładka. Szkoda, że nie koresponduje ona z tym, co znajduje się w środku... Może w wolnej chwili się skuszę, ale na pewno nie jest ona moim priorytetem.

    OdpowiedzUsuń
  11. Mam ją na półce od dłuższego czasu i ciągle zapominam. :( Ostatnio natomiast przeczytałam świetny kryminał, "Śmierć w Chateau Bremont" i bardzo polecam. :)

    OdpowiedzUsuń

Czytelniku! Pięknie dziś wyglądasz, mam nadzieję, że masz dobry dzień! ;-) Pozostaw po sobie ślad w postaci komentarza - będzie mi bardzo miło poznać Twoją opinię.

Jeśli mogę tylko prosić - nie rób z komentarzy śmietnika. To nie miejsce na darmową reklamę. Spam będzie usuwany.

Pamiętajcie, że komentując, nie jesteście anonimowi. Odwiedzanie strony oraz wszelaka aktywność na niej, są jednoznaczne z akceptacją tego, iż Google pobiera Wasze dane i przetwarza je, w celu lepszego dostosowania pokazywanych treści do Waszego gustu.