sobota, 4 maja 2019

Siedem śmierci Evelyn Hardcastle - Stuart Turton

Tytuł: Siedem śmierci Evelyn Hardcastle
Tytuł oryginalny: The Seven Deaths of Evelyn Hardcastle
Autor: Stuart Turton
Wydawnictwo: Albatros
Premiera: 27.02.2019 r.
Liczba stron: 544
Opis:
O jedenastej wieczorem Evelyn Hardcastle zostanie zamordowana.
Masz osiem dni i osiem wcieleń.
Pozwolimy ci odejść, pod warunkiem że odkryjesz, kto jest zabójcą.
Aiden Bishop codziennie budzi się w ciele innego z gości przebywającego w Blackheath. Codziennie zyskuje nowe wskazówki i tylko od niego zależy, czy uda mu się rozwiązać zagadkę śmierci Evelyn Hardcastle i tym samym powrócić do swojego prawdziwego ciała.

Zapraszam na kilka słów o książce Siedem śmierci Evelyn Hardcastle!

KTO ZABIŁ EVELYN HARDCASTLE?
Po książki z motywem powtarzania pewnych cykli czasowych sięgam z chęcią, chociaż z ostatecznymi wrażeniami bywa już różnie. Nie tak dawno zachwycałam się Neverworld wake, ale też i byłam rozczarowana Nieskończonymi światami Jane. Gdzie więc plasuje się Siedem śmierci Evelyn Hardcastle? Dokładnie po środku.
Bardzo podobał mi się pomysł na budzenie się w ciele coraz to nowych osób, by próbować rozwiązać zagadkę morderstwa, które na takowe zupełnie nie wygląda. Każde z nowych wcieleń było interesujące, a doświadczanie tego feralnego dnia w ich postaci było ciekawe i dodawało wiele do historii. Czasami były to nawet drobne elementy, na które mogliśmy nie zwrócić uwagi, a które potem okazywały się małym kawałkiem układanki, w której finalnym obrazem była misternie uknuta intryga. No właśnie, bo i cała ta intryga jest ogromną zaletą książki. Jak się okazuje, żaden z fragmentów nie jest wrzucony tutaj od tak sobie, wszystko ma większe lub mniejsze znaczenie i przyda się później, gdy zyskamy już więcej informacji. Taki format pozwalał również, by czytelnik zaangażował się w rozwiązywanie zagadki i stawiał swoje własne teorie. Podobał mi się również finał, bo czegoś takiego się zupełnie nie spodziewałam i byłam mile zaskoczona.
Gdzie więc czają się te minusy, które sprawiły, że moje odczucia z lektury były takie mieszane? No cóż, diabeł tkwi tu w obszerności powieści. Mam wrażenie, że była nieco zbyt rozciągnięta, przez co momentami mi się dłużyło i przestawałam wyłapywać ważne szczegóły. Gdyby książka była nieco bardziej zwarta i odchudzona o jakieś 100 stron, czytałoby się zdecydowanie lepiej i akcja wydałaby się bardziej dynamiczna. Nie ucierpiałby na tym również klimat, który w momentach szczytowych był naprawdę tajemniczy i owiany grozą.
STRUKTURA
Zacznijmy od walorów estetycznych, bo jest się czym pochwalić. Elegancka, czarna twarda oprawa, ze złotymi i czerwonymi akcentami, idealnie odzwierciedla klimat powieści. W środku niezwykle szczegółowa wklejka z planem posiadłości i domu, dzięki czemu łatwiej jest nam wyobrazić sobie Blackheath. A żeby tego było mało - mamy też spis wszystkich gości przebywających w posiadłości oraz służby, która w tym czasie pracuje. Zaopatrzeni w taki arsenał pomocowy, możemy przystępować do rozwiązywania zagadki!
Książka podzielona jest na numerowane rozdziały. Niektóre z nich oznaczone są również numerem dnia, by łatwiej zrozumieć, co się dzieje. Zwłaszcza, że czasami przeskakujemy między dniami, na pierwszy rzut oka bez zachowania kolejności. Pierwszoosobowym narratorem jest Aidan Bishop - mężczyzna, który codziennie przybiera wcielenie innego z gości. Dzięki temu wiemy tyle co on i rozwiązujemy zagadkę na równi z nim.
Jeśli chodzi zaś o styl pisania - przystępny w odbiorze, czytało się bez zgrzytów. Momentami pojawiały się jedynie zwolnienia akcji i przeciąganie jej, co wytrącało z czytelniczego skupienia.

PODSUMOWUJĄC
Siedem śmierci Evelyn Hardcastle to książka zdecydowanie nietypowa. Przemyślana i dopracowana intryga, masa szczegółów, by umożliwić czytelnikowi swoje własne śledztwo oraz klimat grozy i tajemnicy. Ale z drugiej strony, nieco zbyt wiele spowolnień akcji, które odbierały klimat i zainteresowanie powieścią.
Moje odczucia były mieszane, jednak nie skreślam tej książki, bo miała wiele elementów, które bardzo lubię. Prawdopodobnie znajdzie się cała masa osób, którym nie będą przeszkadzały wymienione przeze mnie wady, więc Czytelniku - jeśli nie czujesz się nimi zrażony, sięgnij po debiut Stuarta Turtona i ciesz się intrygami w Blackheath!
Czytaliście? A może książka dopiero przed Wami?
Dajcie znać w komentarzach! ;-)

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Albatros! ;-)

5 komentarzy:

  1. Lubię takie nietypowe powieści, dlatego postaram się mieć na uwadze powyższy tytuł.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem właśnie w trakcie lektury i idzie mi ona dość sprawnie. Póki co jestem na około 150 stronie i bardzo mi się podoba, choć czasami nieco zgrzyta mi styl.

    OdpowiedzUsuń
  3. Interesuje mnie ta książka, ale chciałabym ją przeczytać podczas wakacji, bym w krótszym czasie się z nią zapoznała. :)

    Jools and her books

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam ją w swojej bibliotecze. I mi od razu, po przeczytaniu fabuły, na myśl nasunęło się "I nie było już nikogo" Christie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Możliwe, że kiedyś po nią sięgnę ;)

    Pozdrawiam,
    Lady Spark
    [kreatywna-alternatywa]

    OdpowiedzUsuń

Czytelniku! Pięknie dziś wyglądasz, mam nadzieję, że masz dobry dzień! ;-) Pozostaw po sobie ślad w postaci komentarza - będzie mi bardzo miło poznać Twoją opinię.

Jeśli mogę tylko prosić - nie rób z komentarzy śmietnika. To nie miejsce na darmową reklamę. Spam będzie usuwany.

Pamiętajcie, że komentując, nie jesteście anonimowi. Odwiedzanie strony oraz wszelaka aktywność na niej, są jednoznaczne z akceptacją tego, iż Google pobiera Wasze dane i przetwarza je, w celu lepszego dostosowania pokazywanych treści do Waszego gustu.