sobota, 10 maja 2014

Morze Spokoju (The Sea of Tranquility) - Katja Millay


„Żyję w świecie, pozbawionym magii i cudów. W tym miejscu nie ma jasnowidzów ani zmiennokształtnych, nie przybędą ci na pomoc anioły ani chłopcy, obdarzeni ponadnaturalnymi mocami. W tym miejscu ludzie umierają, muzyka rozpada się i generalnie wszystko jest do dupy. Czasami rzeczywistość tak mocno przyciska mnie do ziemi, że dziwię się, jakim sposobem nadal jestem w stanie oderwać od niej stopy.”

Ból. Krwawiące serce i dusza. Wspomnienie, które zniszczyło jej psychikę. Od tego próbuje uciec Nastya Kashnikov – główna bohaterka Morza spokoju. Zmienia otoczenie, przestaje mówić, zaczyna ubierać i malować się wyzywająco –ma nadzieję, że tym odwróci uwagę od swojej przeszłości.

Josh Bennett – stracił wszystkich i pozostał na tym wielkim świecie sam. Zgrywa twardziela, ale czy tak naprawdę poradził sobie z samotnością?


Jeśli ktoś czeka tu na piękną historię miłosną dla nastolatków, to muszę Was zawieść. Tak naprawdę chodzi tu o coś zupełnie innego. O coś, co czyni tą historię ponadczasową, niesamowitą i nie ogranicza jej jako jedynie powieści Young Adult.

Nienawidzę swojej lewej ręki. Nienawidzę na nią patrzeć. Nienawidzę, kiedy drży i zacina się, i przypomina o utraconej tożsamości. Ale i tak na nią patrzę, ponieważ przypomina mi również o tym, że znajdę chłopaka, który wszystko mi odebrał. Zamierzam zabić swojego mordercę. I zamierzam zrobić to lewą ręką.”

Na Morze spokoju wpadłam przypadkowo. Zobaczyłam gdzieś notkę mówiącą o zbliżającej się premierze i ujawnieniu polskiej okładki książki. I to właśnie ta okładka mnie zauroczyła. Jest naprawdę piękna i klimatyczna. Od razu zapragnęłam mieć tę książkę. I tak, kilka dni po premierze zaopatrzyłam się w swój egzemplarz. Cały proces czytania wręcz celebrowałam. Jeszcze przed zakupem, miałam wielkie oczekiwania co do Morza spokoju i nastawiałam się na coś naprawdę genialnego. Stworzyłam sobie nawet w głowie pewne teorie o powiązaniach bohaterów, sądziłam, że po raz kolejny przewidziałam zakończenie. I tu przychodzi wielkie zaskoczenie! Wszystkie schematyczne rozwiązania, jakie miałam w głowie, okazały się błędne. Otrzymałam coś zupełnie innego, niż oczekiwałam. I wcale z tego powodu nie ubolewam, gdyż Katja Millay serwuje nam coś o wiele lepszego, niż moglibyśmy sobie wyobrazić!

Cytat, którym rozpoczęłam swój post, to początek jednego z rozdziałów Morza spokoju oraz jednocześnie fragment, który w wielu księgarniach internetowych służy za opis tej książki. Wraz z krótkim prologiem (drugi cytat), stanowi zgrabną przynętę i wprowadza nas w klimat utworu. Jak mówi nam opis, nie znajdziemy tu żadnej fantastyki, co dla mnie jest wielkim plusem, gdyż nie przepadam za literaturą fantasy.

"Śmierć nie jest taka straszna, kiedy już ją przeżyjesz.
A ja przeżyłam.
Już się jej nie boję.
Boję się całej reszty."

Postać Nastyi Kashnikov od początku owiana jest tajemnicą. Poznajemy ją, kiedy przenosi się na Florydę do ciotki Margot i rozpoczyna naukę w tamtejszej szkole - Liceum Ogólnokształcącym w Mill Creek. Ubiera się wyzywająco, a delikatną twarz ukrywa za toną makijażu. I nie mówi, ani trochę. To intryguje nas najbardziej. Chcemy dowiedzieć się, co stoi za sprawą jej milczenia. Czy jest niemową od urodzenia, czy coś, lub ktoś sprawił, że Nastya nie chce wydać z siebie jakiegokolwiek głosu.

"Potem znajdę pustą toaletę, poprawię włosy i szminkę lub - jak my wszyscy, tchórze, lubimy to nazywać - schowam się."

 Nastya trzyma wszystkich na dystans. Mimo wyzywającego stroju, którym zwraca na siebie uwagę, wydaje nam się, że dziewczyna próbuje się ukryć, zniknąć. Co wieczór biega aż do utraty tchu, do ostatku sił, całkowitego wyczerpania, potem "zapisuje swoje trzy i pół strony" i idzie spać z nadzieją, że będzie tak zmęczona, iż nie będą prześladowały jej wspomnienia. A my, chcemy jak najszybciej poznać jej wszystkie tajemnice, bo nie wydaje nam się - ma ich bardzo dużo.

"W wieku ośmiu lat wiele dowiedziałem się na temat bezsensownych rytuałów żałobnych, kondolencji i tym podobnych i zrozumiałem, że nie da się ich zmienić. Zawsze mogłem liczyć na lawinę żarcia i współczucia. Nie potrzebowałem ani jednego, ani drugiego."

Życie Josha Bennetta pewnego dnia obróciło się o 360 stopni i potem było już tylko gorzej. Jego bliscy zmarli, pozostawiając mu samotność, jako jedyną towarzyszkę. Jedyną, która nie denerwuje go sztucznym współczuciem i półmiskami, zostawianymi na ganku. Ludzie wokół niego odsunęli się, jak gdyby jego osoba była synonimem śmierci. Chłopakowi jednak wydaje się to nie przeszkadzać. Lubi zaszyć się w swoim garażu i pracować nad meblami. Dźwięki piły i zapach trocin uspokajają go. Tylko wtedy Josh jest w swoim żywiole. Nie wszyscy jednak boją się towarzystwa Bennetta. Niektórzy przebili mur, który wydawać by się mogło, wzbił się wokół Josha i traktują go normalnie. Bez zbędnych, sztucznych wyrazów współczucia. Do takich osób należy między innymi Drew.

Drew Leighton. Chyba najbardziej barwna postać tej książki. Drew wydaje się być schematycznym typem Pana Popularnego. Tak, tego, za którym biegają wszystkie panienki, a on nie jest z żadną dłużej niż kilka dni. Typem, który jest świadomy swoich zalet, uroku osobistego i stawia kroki z pewnością siebie. Szybko wyrabiamy sobie zdanie o tej postaci. Jednak, czy jest ono słuszne? Tego nie zdradzę, nie tym razem.

"Jeszcze nie zacząłem liczyć. Nie wiem, czy tylko ja tak mam, czy wszyscy: za każdym razem, kiedy ktoś umiera, odliczam, ile czasu minęło. Najpierw minuty, potem godziny. Potem dni, tygodnie i miesiące. I pewnego razu uświadamiasz sobie, że już nie liczysz i nawet nie wiesz, kiedy przestałeś. W tym momencie ta osoba odchodzi naprawdę."

Wielkim plusem Morza spokoju jest dwustronna narracja - z perspektywy Nastyi oraz z punktu widzenia Josha. Wiem, że ktoś może uznać, że to tani chwyt i to w dodatku coraz częściej pojawiający się w literaturze, jednak jak na razie kupuję tą metodę za każdym razem, kiedy podsuwa mi ją autor. Chyba lubię takie zabiegi. Lubię poznawać historię z dwóch punktów widzenia i wyrabiać sobie własną opinię. Także język, jakim operuje autorka, nadaje książce realizmu. Można byłoby przyczepić się wulgaryzmów (i początkowo trochę mi nie pasowały), ale czy nie zdarza nam się ich użyć w przypływie emocji? A tak, otrzymujemy realny obrazek myśli ludzi w tym wieku.

I chociaż nie każdego z nas spotkały chociaż odrobinę podobne losy, to jednak każdy z nas ma takie etapy ze swojego życia, które najchętniej wymazałby z pamięci, bo nawet sama myśl sprawia, że ból powraca. Sądzę, że każdy mógłby się utożsamić z emocjami, jakie targają bohaterami.

Tytuł, jak i samo Morze spokoju, może wydawać się ironią. Bowiem nie jest to żadne spokojne i piękne miejsce, jakby się wydawało. Morze spokoju to nazwa jednego z mórz księżycowych, które na pewno nie jest spełnieniem naszych wyobrażeń. I tak też jest z naszą powieścią. Ta cisza, milczenie Nastyi, może wydawać nam się spokojem, jednak tak naprawdę jest to krzyk przez ciszę, wołanie o pomoc. Opanowanie Josha także nie jest synonimem oazy spokoju, a bardziej bezsilnością. Każdy z bohaterów tej książki ukrywa coś i tak naprawdę okazuje się być innym, niż nam się wydaje. Nie zawsze w tym samym stopniu, czasami zmiany są drobne, jednak każdy z nich ma swoje tajemnice, swoje słabości, bolesne wspomnienia i problemy. Zaciekawiła mnie historia każdego z bohaterów. Z chęcią poznawałam ich tajemnice, które są nam dawkowane przez całą książkę. Nie otrzymujemy wszystkiego od razu, dopiero z biegiem akcji łączymy wszystkie elementy, które zbieraliśmy przez całą powieść, w spójną całość. I to jedna z wielkich zalet Morza spokoju. Potrafi nas zaciekawić, wciągnąć tak, że zapominamy o wszystkim i czytamy. 



Tak więc, jeśli o Morzu spokoju słyszysz po raz pierwszy i chociaż trochę zaciekawiłam Cię do przeczytania, to sięgaj po tę książkę jak najszybciej! Naprawdę warto!

"Mam teraz jeden z sekretów Josha Bennetta. Dał mi go. Chciałabym móc go oddać."

9 komentarzy:

  1. Zagraniczna okładka jest cudowna ;) Poza tym znowu musiałam sprawdzić ogólną ocenę na LC. Przyznam, że trochę zaintrygowana jestem tak bardzo wysokimi ocenami tam i tą u ciebie. Tytuł sobie odnotuję na wszelki wypadek. Może jak kiedyś trafię na tę książkę dam jej szansę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam, że kiedy zainteresowałam się tą książką, trochę przeraziłam się tymi wszystkimi pochlebnymi opiniami i takim wielkim szałem na punkcie tej książki. Jakoś często miałam tak, że wszyscy zachwycali się jakąś książką, a mi najzwyczajniej w świecie nie przypadała do gustu. Na szczęście tym razem było inaczej. I naprawdę warto ją przeczytać -jest niesamowita. No i miło mi się zrobiło, gdy okazało się, że jedna z bohaterek (wprawdzie jest o niej tylko wspomniane, ale zawsze) ma na imię tak jak ja. ;)

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak tylko się ogarnę i znajdę angielską wersję to przeczytam :) Jestem zaintrygowana... zobaczymy czy i mi się spodoba :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi się bardzo podobała ta książka, była niesamowita. A z angielską wersją mogę pomóc. ;)

      Usuń
  4. Książkę mam na półce , za parę dni przeczytam i obym miała równie miłe wrażenia po skończeniu tej lekturki ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie daj znać, jak Ci się podobała! ;) Ja przymierzam się do kolejnego powrotu do niej, ale na razie mam jeszcze trochę książek do czytania. ;)

      Usuń
  5. "Morze spokoju" już na zawsze pozostanie moim małym odkryciem, ponieważ kupiłam tą książkę pod wpływem impulsu. Zakochałam się w tej historii, która mnie zmiażdżyła i skleiła na nowo. A mimo wszystko nadal jest to powieść mało popularna (przynajmniej wśród blogerów). Często wracam do niej pamięcią lub do fragmentów, ale mam nadzieję niedługo ją przeczytać jeszcze raz.
    Okładka angielska jest boska!, za to polska trochę dziwna... :D
    Pozdrawiam!

    PS. Piękny blog!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się dziwię, że nie jest aż tak popularna, bo to niesamowita historia, do której wracałam już wielokrotnie. ;)

      Dziękuję, cieszę się, że Ci się u mnie podoba! :)

      Usuń

Czytelniku! Pięknie dziś wyglądasz, mam nadzieję, że masz dobry dzień! ;-) Pozostaw po sobie ślad w postaci komentarza - będzie mi bardzo miło poznać Twoją opinię.

Jeśli mogę tylko prosić - nie rób z komentarzy śmietnika. To nie miejsce na darmową reklamę. Spam będzie usuwany.

Pamiętajcie, że komentując, nie jesteście anonimowi. Odwiedzanie strony oraz wszelaka aktywność na niej, są jednoznaczne z akceptacją tego, iż Google pobiera Wasze dane i przetwarza je, w celu lepszego dostosowania pokazywanych treści do Waszego gustu.