Chociaż co osoba, to opinia, to jednak pewnym jest, że na świecie są trzy rodzaje ludzi. Pierwsza, najliczniejsza niestety grupa - ogląda tylko filmy. Podobno bolą oczy od czytania, stajesz się kujonowaty i w ogóle może pochłonąć Cię morze, albo i stary człowiek, czy inny Krzyżak. Druga grupa mogłaby nawet cierpieć czytając non stop najgorsze książki świata, byle tylko nie oglądać filmów, bo nie zwiedziesz ich komercją i słodkimi buźkami aktorów. No i jest także grupa tych, którzy i czytają i oglądają, więc pochłania ich i literackie morze i to kinowe. Gorzej z prawdziwym, bo przy takim natłoku książek i filmów, nie mają już czasu na życie towarzyskie. ;-)
Zastanówmy się jednak, dlaczego ludzie wolą tylko oglądać bądź tylko czytać. Jakie są zalety i wady każdej z tych form? Zapraszam do rozwinięcia!
BOHATEROWIE
Mimo iż autor książki zazwyczaj podaje nam jakieś szczegóły wyglądu naszych bohaterów, to jednak ich ostateczny wygląd zależy całkowicie od nas i tego, jakimi jawią się w naszej wyobraźni. Mamy więc naprawdę duże pole do popisu i możemy dopasować w głowie każdą cechę do każdej pojedynczej ryski na ciele, każdego detalu wyglądu.
Film natomiast, od razu narzuca nam konkretnych aktorów, co może być niestety dużą wadą. Zwłaszcza, gdy znowu denerwujemy się, oglądając kolejny film o pięknych ludziach z kompleksami i ani trochę nie możemy się z nimi utożsamić, bo do ich poziomu brakuje nam jeszcze kilku operacji plastycznych i skandali. Umówmy się - żadna szanująca się, przeciętna szara myszka nie ma wyglądu piękności, bo już dawno by się nią ktoś zachwycił. Z drugiej zaś strony, chyba każdy z nas ma w swoim dorobku taki film, który obejrzeliśmy tylko i wyłącznie dla przystojnego aktora/pięknej aktorki. Co z tego, że słaba fabuła, kiedy możemy przez dwie godziny popatrzeć na naszego idola?
NARRACJA
Często jest kluczem do sukcesu powieści. Prowadzona w pierwszej osobie, trzeciej, obiektywna, subiektywna. Narrator wszechwiedzący, a może obserwator? Punkt widzenia jednej osoby czy może kilku? I tak bardzo lubiane przeze mnie eksperymenty z formą. Naprawdę jest z czego wybierać, dzięki czemu każda historia może stać się wyjątkowa. Jednak, co dla jednych jest atutem, dla innych okazuje się przekleństwem. I tak samo z tą nieszczęsną narracją. Nie każdy lubi, kiedy pałęta mu się kilku narratorów i w końcu traci się jakiekolwiek pojęcie, kim była która postać i o co jej chodziło, a innym znowu brakuje punktu widzenia jakiegoś bohatera i czują niedosyt. Są też osoby, które nie są fanami tych różnych dziwadełek w formie, bo wolą tradycyjne podejście do narracji.
W filmie te możliwości prowadzenia narracji są zdecydowanie ograniczone. Oczywiście, możemy wprowadzić narratora, ale historia i tak zawsze jest pokazana bardziej obiektywnie. Rzadko poznajemy fabułę z punktu widzenia różnych bohaterów, by móc ją potem konfrontować z wersją obiektywną. Najczęściej narracja zaczyna i kończy się w filmach na jakichś inspirujących tekstach wypowiadanych w tle przez głównego bohatera, o tym jak coś zmieniło jego życie. Czasami dla odmiany mogą pojawić się retrospekcje, lub możemy poznać na początku zakończenie. Jednak plusem w filmach będą właśnie te retrospekcje, które często stanowią główną oś fabularną filmu, a w książce takie skakanie scenami w czasie wywołałoby wielki chaos.
INTERPRETACJA
No cóż, film jest dosyć dosłowny i raczej narzuca jakiś konkretny wydźwięk, zaś książki pozostawiają duże pole do popisu. Często pojawiają się metafory, na których opiera się jakieś wątki, co niestety nie zawsze udaje się w filmach. No i chociaż i produkcje kinowe możemy rozumieć różnie, to jednak dopiero przy książkach zaczyna się prawdziwa zabawa "co autor miał na myśli". ;-)
MOŻLIWOŚCI
Tutaj znowu lekką przewagę ma książka, o ile mamy bogatą wyobraźnię. Bo cała fabuła, wszystkie fantastyczne wątki, nietypowe światy, dziwne stwory - w książce może pojawić się wszystko - ogranicza nas jedynie wyobraźnia, która będzie w stanie lub nie, stworzyć sobie w głowie obrazy zapisane na kartach danej powieści. Z filmem jest o tyle trudniej, że mimo postępu techniki i zaawansowanych efektów specjalnych - i tak przy niektórych pomysłach możliwości te okażą się bardzo ograniczone. Nie każdy świat uda się ukazać na ekranie, czasami po prostu będzie nam czegoś brakowało.
DŁUGOŚĆ
Filmy muszą być konkretne, bo gdy akcja zaczyna się wlec, najczęściej my zaczynamy ziewać i znajdować sobie inne zajęcie, przez co z filmu nie pamiętamy potem już nic. Wiele ludzi boi się też dłuższych filmów - szczególnie zauważam to przy zachęcaniu ludzi do indyjskiego kina, broniąc się faktem, że nie wytrzymają aż tyle czasu przed ekranem (po czym oglądają jeszcze dłuższego Harry'ego Pottera, ok, nie mam pytań). W przypadku książki - często im więcej stron, tym lepiej. Lubimy obszerną akcję, a gdy wkręcimy się w historię, nie chcemy aż tak szybko się z nią rozstawać. Mamy więcej sytuacji, których opisanie w książce jest naturalne, zaś w przypadku filmu byłoby nużące. Powieści mają też to do siebie, że najczęściej nie czujemy w nich aż takiego pośpiechu, jaki zdarza się przy filmach. Przykładem może być "Zanim się pojawiłeś" - Lou i Will w książce bardzo powoli się do siebie przekonywali, zaś w filmie - jedna piosenka i się polubili. ;-)
WYMAGANIA
Książka to jedynie słowo pisane, brak nam obrazu, więc w ruch idzie nasza wyobraźnia. I tu wymagamy, by autor tak przedstawił historię, by w naszej głowie obrazy pojawiały się same. Byśmy mogli idealnie stworzyć sobie portret bohatera oraz czuli się tak, jakby wydarzenia działy się obok nas. Ująć słowami historię tak, by zaciekawiła i przyciągnęła czytelnika nie jest tak łatwo, jak się nam wydaje. Każdy z pisarzy ma na to jakieś swoje sposoby - czy to piękne, rozbudowane opisy, czy też prosty, przystępny język. Dlatego mamy tyle książek i tyle opinii. ;)Wymagania odnośnie filmów są zupełnie inne. Tutaj ważna jest strona estetyczna - scenografia, efekty specjalne, nawet sposób, w jaki kręcone są ujęcia. Istotny jest dobór aktorów i kierunek, jaki obierają twórcy, wybierając jak przedstawią daną historię.
Z drugiej strony, książki wymagają skupienia i uwagi. Nie da się czytać i przykładowo prasować, a przy filmach już tak. Te drugie nie wymagają aż tak wielkiego skupienia - ja lubię jeść przy oglądaniu, a w czasach licealnych odrabiałam przy filmach matmę ;-D czego przy czytaniu nie byłabym w stanie zrobić.
A co Wy sądzicie na ten temat?
Książka czy film? A może jedno i drugie?
Dajcie znać w komentarzach!
Najgorzej jak wyobrazisz sobie jakoś bohaterów, a film zniszczy ci tę wizję narzuconymi twarzami :( Ze względu na bohatera to oglądałam tak np. "Riddicka" xD ach, Vin <3 film był słaby. Narracja - 3 osobowa, najbezpieczniejsza, o ile autor nie zechce opisywać losów setki bohaterów... Interpretację symboli/znaków akurat wolę praktykować przy filmach :) Z nieograniczoną wyobraźnią w przypadku książek - zgadzam się w 100%. Matma przy filmie? :D Zdarzyło mi się tylko obierać ogórki/ziemniaki albo malować paznokcie xD
OdpowiedzUsuńO tak, czasami wybrani aktorzy niszczą wizję stworzoną przy książce. Pokochałam "Wszystkie jasne miejsca" i gdy dowiedziałam się o ekranizacji, byłam zachwycona. I szał minął, gdy dowiedziałam się, kogo wybrano na główną bohaterkę. ;/ Teraz chyba film utknął w jakimś martwym punkcie, ale już nie czekam na niego tak, jak kiedyś.
UsuńU mnie matma sprawdzała się idealnie, bo jak już wkręciłam się w styl zadanek, to robiłam je z automatu. ;)
Ja należę do grupy, która bardziej czyta niż ogląda, jednak na filmy także znajduję czas, czyli tej ostatniej :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie wymieniłaś i argumentowałaś wszystkie plusy i minusy. Najbardziej śmiałam się, gdy napisałaś, że autor opisuje postać, a my wyobrażamy ją sobie inaczej. Ja zawsze mam tak, że choćby autor starał się i narzucał mi, że ktoś ma niebieskie oczy i co jakiś czas o tym wspominał to i tak to zlekceważę i wyobrażę kogoś sobie z zielonymi oczami xD. Taki paradoks xD Biedni autorzy i czytelnicy :)
Pozdrawiam, Jabłuszkooo ♡
SZELEST STRON
Też tak często mam, że mimo opisu, w mojej głowie tworzy się zupełnie inna postać! Piąteczka! :D
UsuńAle to świetnie podsumowałaś :) ha, od czytania bolą oczy, ale od wpatrywania się w ekran to już nie :D
OdpowiedzUsuńDobra wymówka to podstawa! :D
Usuńi film i książka ma w sobie coś wyjątkowego ;*
OdpowiedzUsuńpozdrawiam cieplutko i zapraszam do mnie, będzie mi bardzo miło jeśli zajrzysz, zaobserwujesz xkroljulianx
Fakt, jedno i drugie ma swoje zalety i wady. ;)
UsuńJa zawsze najpierw czytam książkę, a potem oglądam film. Staram się nie robić odwrotnie.
OdpowiedzUsuńJa też zazwyczaj tak mam, ale czasami wyjątkowo odejdę od tej zasady. ;)
UsuńStaram się najpierw zabrać za książkę, a potem obejrzeć film. No chyba, że obejrzę film i się dopiero później dowiem, że jest książka :PP Czasem bywa, że film bardziej mi się podoba.
OdpowiedzUsuńŚwietny ten post :)
joolsandherbooks.blogspot.com
Też mam tak czasami, że po obejrzeniu filmu dopiero dowiaduję się, że powstał na podstawie książki. ;)
UsuńLubię czytać i oglądać :D Moim zdaniem książka pozwala nam o wiele bardziej wczuć się w fabułę. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńlublins.blogspot.com
A to tak jak ja! Nie stronię ani od książek ani od filmów, aby tylko czasu na wszystko starczyło! :D
UsuńW ogóle nie zgadzam się z tym, że są tylko trzy rodzaje ludzi! Są jeszcze Ci, którzy ani nie oglądają filmów, ani nie czytają książek, bądź robią to dość sporadycznie. XD I znam takich (stety niestety) mnóstwo. Są też tacy (moja łapka strzela w górę), którzy i czytają książki, i oglądają filmy, ale nie maniakalnie i wiedzą, co dzieje się na świecie, bo zdarza im się wyjść na zewnątrz, poza ściany własnego pokoju. ;D
OdpowiedzUsuńO tak, film może całkowicie zmienić obraz książkowego bohatera, który stworzyliśmy sobie w głowie. Ale nie zawsze negatywnie! Weźmy pierwszy lepszy przykład z brzegu - sagę o Harrym Potterze. Film wypada pod względem doboru aktorów r e w e l a c y j n i e (przynajmniej moim zdaniem xD) i np. sam główny bohater więcej zyskuje niż traci za sprawą ekranizacji (jak dla mnie w książce jest nie do zniesienia, ciągle wrzeszczy, rządzi się i wszystko wie najlepiej, bo jest TYM chłopcem. Pfff!). Tak samo Snape, bliźniacy i wielu innych nabiera w filmie kolorków.
Narracja zdecydowanie nie jest charakterystyczną cechą filmu, ale może on pochwalić się czymś innym - obrazem. I nie myślę tu tylko o efektach specjalnych, ale o wizji reżysera, ruchach kamery, detalach, zbliżeniach... Czasem taki film to wizualny majstersztyk. ♥ Choć z drugiej strony, rzeczywiście, czytając książkę możemy popisać się wyobraźnią, doszukać się drugiego dna, a na ekranie wszystko mamy wyłożone na tacy. Ale w sumie też nie zawsze, wiele zależy od reżysera, tak jak w powieści wszystko kreuje pisarz.
Podsumowując - nie można powiedzieć, że książki czy filmy są lepsze - są inne, ale przez to cudowne! Spełniają trochę inne oczekiwania i mają inną rolę, ale mogą tak samo zachwycać.
Poza tym super post, bardzo ciekawie piszesz i ogólnie przyjemnie mi się tę notkę czytało. ^.^ Będę tu zdecydowanie wpadać częściej! (mam dzisiaj jakieś szczęście! Znalazłam już dzisiaj kilka ciekawych blogów książkowych! ♥)
zaczarrowana
Fakt, takie typy też istnieją! :D Chociaż ten pierwszy, który wymieniłaś, musi być baaardzo smutny.
UsuńHarry'ego nie czytałam - utknęłam na początku pierwszego tomu, ale widziałam parę filmów przez wycieczki szkolne w podstawówce i faktycznie, mi też wydaje się, że aktorzy idealnie pasują do tej historii, nawet jeśli znam ją tylko z opowieści znajomych. ;)
Z resztą wypowiedzi całkowicie się zgadzam! Zauważyłaś wiele istotnych rzeczy - ten temat to w ogóle morze pomysłów i co człowiek, to opinia. ;)
Często powstrzymuję się przed obejrzeniem jakiegoś filmu, gdy wiem, że najpierw była książka :) Wolę najpierw zapoznać się z wersją papierową, a później skonfrontować to z tym, co na ekranie. Kiedyś miałam tendencję do częstego narzekania w czasie seansu, że w książce było inaczej, ale po latach podchodzę do tego spokojniej :)
OdpowiedzUsuńTeż tak czasami mam, że skupiam się zamiast na czerpaniu przyjemności z seansu, to na wyszukiwaniu tych różnic itd., ale zauważyłam, że gdy lubię obsadę, to jakoś łagodniej wtedy podchodzę do oceny. ;)
UsuńNie wiem dlaczego, ale oglądanie filmu traktuje podświadomie jako czystej wody stratę czasu, i oglądam tylko te filmy, które mocno mnie skuszą, natomiast na przeciętna książkę czasu mi nie szkoda, chociaż czytanie zajmuje przeważnie więcej czasu ;)
OdpowiedzUsuńCzasu i czasu - jakieś masło maślane mi wyszło ale mam nadzieję że wiesz o co mi chodzi ;p
UsuńRozumiem, rozumiem ;) U mnie filmy nigdy nie będą stratą czasu, bo zawsze dobieram sobie coś do jedzenia, jeśli nie mam wtedy towarzystwa - taka już mała tradycja. ;)
UsuńA ja należę do grupy czwartej, bo i czytam i oglądam, i na życie towarzyskie znajdę czas ;) Przecież nie muszę oglądać 10 filmów tygodniowo, i czytać po jednej 500 stronicowej książce na dzień :P Wszystko da się pogodzić :)
OdpowiedzUsuńTekst niesamowicie ciekawy, z resztą tak jak poprzednie :P Masz rację, książka daje ogromne pole do popisu dla wyobraźni tak autora, jak i czytającego, ale fil też ma wiele zalet. Nie chcę to odnosić się do każdego punktu po kolei, więc w skrócie - z każdym się zgadzam ;).
Pozdrawiam ciepło, i czekam na więcej!
Q.
http://doinnego.blogspot.com/
Cieszę się, że post Ci się spodobał. ;) Ja w sumie też znajduję czas na życie, bo nie lubię aż tak całkowicie zagłębiać się w ten fikcyjny świat, czasami potrzebuję odpoczynku. ;)
UsuńUwielbiam i czytać książki i oglądać filmy. Aczkolwiek bardziej przemawiają do mnie książki, moja wyobraźnia działa wtedy na najwyższych obrotach! :D
OdpowiedzUsuńFakt, książki to prawdziwa frajda dla wyobraźni! :D
UsuńLubię zarówno czytać książki, jak i oglądać ich ekranizacje. Staram się najpierw poznać pierwowzór, ale niejednokrotnie zdarzyło mi się obejrzeć film i nie żałuję, a nawet stanowiło to zachętę do przeczytania książki. Narracja rzeczywiście może być nieco utrudniona w ekranizacji, a w formie pisanej potrafi stanowić bardzo mocny punkt książki. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą w 100% ;)
UsuńPoruszyłaś bardzo ciekawy temat :)
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam zarówno książki jak i filmy. Chociaż jeśli jest ekranizacja jakiejś książki zawsze zdecydowanie bardziej podoba mi się książka :)
U mnie też zazwyczaj wygrywa książka, ale lubię poznawać różne spojrzenia na tą samą historię. ;)
UsuńPoruszyłaś bardzo ciekawy temat :)
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam zarówno książki jak i filmy. Chociaż jeśli jest ekranizacja jakiejś książki zawsze zdecydowanie bardziej podoba mi się książka :)
Raczej nie lubię ekranizacji, bo potem strasznie się zżymam jak spieprzono rewelacyjną książkę vide Love, Rosie (nie zdążyłam skomentować poprzedniej notki :)) czy Grey. Jedyne wyjątki to tylko Szkoła uczuć i Papierowe miasta.
OdpowiedzUsuńLubię jednak jak obie płaszczyzny się przenikają i oferują coś, czego nie ma druga. Książka zawsze daje większe pole do popisu wyobraźni, film to takie wyłożenie kawa na ławę, ale ten z kolei plusuje muzyką, grą aktorską i emocjami. Dobrze, że nie muszę wybierać i zawsze znajdę czas dla obu. :)
Ja też znajduję czas na obie formy i bardzo się z tego cieszę, bo jak sama zauważyłaś, oba rozwiązania mają swoje zalety. ;)
UsuńA, nie zgodzę się! Filmy też potrafią dawać do myślenia - człowiek później siedzi wgapiony w ekran dawno po napisach z miną pod tytułem "aleosochodzi?" :D
OdpowiedzUsuńmedycy nie gęsi, też książki czytają!
Fakt, moje niedopatrzenie! ;) Ale to temat-rzeka i chyba nie da się go w 100% wyczerpać ;)
UsuńJa wolę najpierw przeczytać książkę a potem obejrzeć film.
OdpowiedzUsuńCzyli trzymasz się złotej zasady "najpierw książka, potem film" :)
UsuńJa chyba jestem z tego gatunku, który lubi i dobre kino, i dobre książki. Nie zastanawiałam się nigdy co lepsze, ale nie za wiele kalkulując wydaje mi się, że książki pochłaniam jednak częściej :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
secretsofbooks.blogspot.com
Ja się w sumie nie zastanawiałam, co wybieram częściej, ale chyba mam w miarę zbilansowane statystyki ;D
UsuńOczywiście książka, ale lubię oglądać filmy.. Kurde zmusiłas mnie do myślenia i teraz nie wiem co lepsze! Powiem, ze to i to, ale zawsze nieco wyżej jest książka.
OdpowiedzUsuńMatko, ale komentarz... XD
Oj tam, takie dylematy nie są proste! XD U mnie chyba sympatia rozkłada się po połowie, bo zazwyczaj wymienia mi się humor - raz mam "smaczek" na dobrą książkę, a raz wolę coś obejrzeć. ;)
UsuńWolę książkę aniżeli filmy, chociaż od czasu do czasu oglądam coś z mężem na szklanym ekranie. Ostatnio zainteresowały mnie filmy sensacyjne, z dobrze dopracowanym wątkiem psychologicznym i zaskakującym finałem. Niejednokrotnie miałam okazję czytać też książkę, a potem oglądać jej ekranizację. Ta druga w większości wypada gorzej, chociaż natknęłam się na takie, które sprostały moim oczekiwaniom. Tylko raz zrobiłam na odwrót - zobaczyłam film i sięgnęłam po książkę. Efekt? Nie doczytałam jej. Zabrakło mi cierpliwości więc już się tego wystrzegam.
OdpowiedzUsuńFakt, czasami po obejrzeniu filmu czy też przeczytaniu książki, nie chcemy już sięgać po drugą formę, bo brakuje nam elementu zaskoczenia, gdy znamy już zakończenie. ;)
UsuńChyba jednak wolę książkę, bo wtedy mogę sama tworzyć poszczególne obrazy w mojej wyobraźni. Aczkolwiek czasami bywają takie książki, które koniecznie chciałabym zobaczyć na szklanym ekranie.
OdpowiedzUsuńTeż tak czasami mam! Czytam książkę i co chwilę myślę "ale by to świetnie wyglądało w filmie!" ;)
UsuńWolę najpierw przeczytać książkę, a później ewentualnie obejrzeć film. Niektóre książki idealnie nadają się na ekranizacje.
OdpowiedzUsuńCałkowicie się z Tobą zgadzam! ;)
UsuńJa wolę zdecydowanie książkę, a potem (jeśli jest) obejrzeć ekranizację. Mimo wszystko wolę sama tworzyć w głowie bohaterów, domyślać się jak wyglądają. Czasem filmy wszystko psują :)
OdpowiedzUsuńFakt, czasami psują, ale zdarza się też (rzadko, bo rzadko), że aktorzy są tak idealnie dobrani i historia jest poprowadzona tak, że oglądam ekranizację w zachwycie. ;)
UsuńZgadzam się praktycznie całkowicie z twoim tekstem, z jednym małym wyjątkiem, a mianowicie interpretacją. W filmie często musimy skupiać się, by odczytywać emocje z twarzy bohaterów, gdzie w książce praktycznie jak na tacy mamy podane uczucia postaci. :)
OdpowiedzUsuńSama lubię zarówno oglądać dobre filmy (często głównie dla ulubionych aktorów), jak i czytać książki. Uwielbiam również porównywać adaptacje z powieściami.
Pozdrawiam :)
http://pierwsza-strona.blogspot.com/
Fakt, w filmach też zdarza się, że klucz do interpretacji może kryć się gdzieś w szczegółach. ;)
UsuńJa wolę czytać książki, ale dobrymi filmami nie pogardzę. W książkach bardzo podoba mi się możliwość wyobrażenia sobie wszystkiego. Każdy człowiek opisaną akcję widzi w głowie inaczej i to jest świetne. W filmie mamy wszystko narzucone. Nie lubię też gdy wyobrażę sobie jakoś tam bohatera czy miejsce, a w filmie jest inaczej i to mi psuje mój obraz z głowy.
OdpowiedzUsuńPo za tym świetny blog. Obserwuję!
Pozdrawiam!
No i książki mają też to do siebie, że ich interpretacja często jest bardzo osobista, bo każdy może sobie wyobrazić historię zupełnie inaczej. ;)
UsuńU mnie to bywa naprawdę różnie. Czasami najpierw czytam książki, później oglądam filmy np. Pamiętnik, Jesienna miłość, Bezpieczna przystań czy Ruiny. I nawet jestem zadowolona, po ekranizacjach. Owszem, może nie każda jest tak idealnie dopracowana, punkt za punktem z książką, ale ma w sobie to coś. Czasami jednak jest tak, że nie potrafię przeczytać książki. Po prostu nie przemawia do mnie i ją rzucam w kąt. Tak było z Kamieniami na Szaniec i serią Zmierzch. Za to filmy, oglądałam z zaciekawieniem. A też kilka razy zdarzyło mi się obejrzeć najpierw film, później przeczytać książkę i nie zawsze jest to takie złe. U Sparksa owszem, bo czasem te jego długie opisy są meczące, a my przecież wiemy, co będzie dalej. To chyba zależy indywidualnie od każdego z nas. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko! ;)
Ja też, chociaż staram się trzymać zasady "najpierw książka, potem film", to jednak zdarza mi się robić odstępstwa i wcale źle na tym nie wychodzę, czasami wręcz więcej zauważam potem przy czytaniu, jakieś szczegóły, motywy itd. ;)
UsuńJa lubię to i to. Wolę najpierw przeczytać książkę, ale niezbyt często mi się to udaje. :)
OdpowiedzUsuńFakt, czasami film bardziej kusi. :D
UsuńUwielbiam czytać książki i oglądać filmy, jednak zawsze staram się najpierw przeczytać, a później obejrzeć. :)
OdpowiedzUsuńJa w sumie też, ale czasami film za bardzo kusi, albo w ogóle nie mam pojęcia, że film jest na podstawie książki. ;)
UsuńNie mówię "NIE" ekranizacjom książek, ale zdecydowanie wolę najpierw książkę przeczytać, a potem zobaczyć jej kinowe odzwierciedlenie. Choć niestety zdarza się często tak, że najpierw obejrzę film, a potem dowiaduję się, że powstał na podstawie książki. Wtedy to już czasu nie jestem w stanie cofnąć.
OdpowiedzUsuńGeneralnie bardzo mało filmów oglądam. Czasem wybiorę się do kina na jakąś historię o superbohaterach - bo to ogląda się dobrze, choć zazwyczaj znajdzie się papierowy odpowiednik w postaci komiksu. Wczoraj byłam na Suicide squad i jestem nim oczarowana. Warto było czekać tyle miesięcy :D
Pozdrawiam!
O, jak mnie sam film "Suicide squad" nie interesuje, tak wielbię soundtrack! Naprawdę dawka świetnej muzyki. ;)
UsuńKsiążka :D
OdpowiedzUsuńOczywiście lubię filmy, ale bardziej te, które nie są ekranizacją, a takich już mało...
Aktualnie chyba jednak od filmów seriale, są dłuższe i trzymają w napięciu :P
Mam taką zasadę- najpierw książka, potem film. I często choć film jest mocno zmieniony, po obejrzeniu go i tak pamiętam lepiej pierwowzór- książkę
Pozdrawiam!
http://fanofbooks7.blogspot.com
Ps. Fajnie tu i ciebie. Zostaję na dłużej :*
Ja też się ostatnio trochę wkręciłam w seriale, ale staram się ograniczyć listę jedynie do kilku tytułów, bo trochę życia jednak zabierają. :D
UsuńO, tak. Z bohaterami się zgodzę. Ja często jestem zawiedziona (zawsze) wyglądem bohaterow w filmach. Popieram wszystko, ale zgodzę się przy okazji z opinią na temat "Zanim się pojawiłeś" :D.
OdpowiedzUsuńWszystko w tej notce przemawia za tym, że książki są lepsze! I ja jestem tego samego zdania, aczkolwiek... nie przeszkadza mi oglądanie filmów - tyle, że zazwyczaj psują moje wyobrażenia z książki ;___;
#SadisticWriter
Mi też filmy absolutnie nie przeszkadzają. ;D Fakt, czasami ekranizacje to małe koszmarki, ale czasami trafiają się też cudeńka, którym wybaczę nawet nieścisłości w fabule. ;)
Usuńbardzo ciekawy post :) czasem wkurza mnie, że niektórzy oglądają same filmy, nie chcąc poznać książkowego pierwowzoru. ale nie będę nikogo zmuszać do czytania... najbardziej lubię najpierw przeczytać książkę, a później obejrzeć film. pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńAle znowu czasami jest tak, że po obejrzeniu filmu, człowiek tak się wkręci w historię, że chce jeszcze trochę nią "pożyć" i sięga właśnie po książkę. ;D
UsuńZdecydowanie książka! Co nie oznacza, że nie oglądam filmu. Choć muszę przyznać, że nigdy nie oglądałam filmu tylko dla ładnej buźki aktora, nawet jak był nudny. Uważam, że w filmie nie zawsze da się wszystko pokazać tak jak w książce. Np.psychika/odczucia bohatera, a to jest ważne dla mnie. Choć na chwile obecną są 2 filmy, które uważam że są zdecydowanie lepsze od książki! Kiedyś gdzieś przeczytałam, że książka jest lepsza, bo autorowi nigdy nie kończą się pieniądze na efekty specjalne :)
OdpowiedzUsuńCiekawa myśl z tymi efektami specjalnymi u autorów - w zupełności się z nią zgadzam i zapamiętam ją sobie! ;)
UsuńJa nie mam problemu ani z tym, ani z tym :) Co prawda wolę najpierw przeczytać książkę, a dopiero później obejrzeć ekranizację, ale muszę przyznać, że bywały przypadki, że bardziej podobała mi się ekranizacja ;) Oglądanie filmów to druga rzecz, którą robię nałogowo zaraz po książkach ;)
OdpowiedzUsuńMam tak samo - bardzo lubię jedno i drugie! ;)
UsuńZdecydowanie książka! Co nie oznacza, że nie oglądam filmu. Choć muszę przyznać, że nigdy nie oglądałam filmu tylko dla ładnej buźki aktora, nawet jak był nudny. Uważam, że w filmie nie zawsze da się wszystko pokazać tak jak w książce. Np.psychika/odczucia bohatera, a to jest ważne dla mnie. Choć na chwile obecną są 2 filmy, które uważam że są zdecydowanie lepsze od książki! Kiedyś gdzieś przeczytałam, że książka jest lepsza, bo autorowi nigdy nie kończą się pieniądze na efekty specjalne :)
OdpowiedzUsuńI film, i książka. Oczywiście najpierw książka, dlatego że lubię mieć swoje zdanie, które potem ewentualnie porównam z tym twórcy filmu ;) W ogóle niektóre książki bardzo ciężko jest przenieść na ekran w taki sposób, by zachowały całą swoją magię - jak to było z "Intruzem" czy "Zaginioną dziewczyną". Czasem irytują mnie też znaczące sceny, które w filmach są pomijane - jak np. rozmowa w labiryncie w "Zanim się pojawiłeś". Ja rozumiem, że czas, że ograniczenia...Ale serio, ta scena zmienia bardzo wiele. Plus tak, też uważam, że w filmie zdecydowanie za szybko się polubili :D
OdpowiedzUsuńPaulina z naksiazki.blogspot.com
Też czasami brakuje mi w filmach istotnych scen z książek i też mam na myśli scenę z labiryntem. Nie rozumiem, jak można było pominąć tak ważny wątek, który wiele wyjaśniał odnośnie Lou i jej życia.
Usuń