Tytuł oryginalny: All the Bright Places
Autor: Jennifer Niven
Wydawnictwo: Bukowy Las
Liczba stron: 424
Każdy przed czymś ucieka. Każdy odlicza czas dzielący go od czegoś. I każdy potrzebuje czasami chwycić się pomocnej dłoni. Do Violet Markey tę dłoń wyciąga Theodore Finch na szkolnej wieży, na którą przywiodły ich własne problemy. I tak rozpoczyna się dziwna znajomość, między dziewczyną żyjącą żałobą po siostrze, a chłopakiem, któremu przylepiono łatkę wariata. Violet ucieka od śmierci, która zabrała jej bliską osobę, zaś Theodore fascynuje się śmiercią. I kiedy zderzają się ze sobą tak odmienne światy, nie wiadomo już, kto tak naprawdę kogo ratuje. A szkolny projekt o cudach Indiany to tylko pretekst, by dowiedzieć się o sobie rzeczy, które za dnia są głęboko ukryte.
"Czy to dobry dzień, by umrzeć?"
Wszystkie jasne miejsca, to książka, która urzekła mnie okładką, zaciekawiła opisem, a treścią zniszczyła emocjonalnie. Zaczyna się niepozornie, nawet momentami można się uśmiechnąć i pomyśleć: "o, jaka fajna młodzieżówka!", jednak cały czas coś jest nie tak. Cały czas jest coś tajemniczego, nawet, jeśli na początku nie zdajemy sobie z tego sprawy. To pojedyncze słowa, zdania, gesty. Wszystko to, co potem składa się na zgrabną całość. Niekoniecznie przyjemną i niekoniecznie taką, jak byśmy chcieli, jednak realną, aż do bólu.
Autorka prowadzi nas przez historię zgrabnym i ciekawym piórem, przez co chłoniemy ją zapominając o całym świecie. Pełna jest pięknych zdań, które chciałoby się zapisać i gdzieś przykleić, tak jak to robił Finch ze słowami. Nie chcę zbyt wiele zdradzać, by nikomu nie popsuć przyjemności odkrywania losów bohaterów, jednak muszę przyznać, że mimo całej tej otoczki książki o młodych ludziach i relacji, jaka się między nimi wywiązuje, poruszone w niej zostały ważne problemy i zostało to zrobione w odpowiedni sposób, bez wymuszeń i zbędnego patosu. Z pewnością jest to spowodowane talentem autorki, ale sądzę, że ma na to wpływ również fakt, że J. Niven pisała tą historię z myślą o wydarzeniach z jej życia. Właśnie dzięki temu tak dobrze znała temat, którego się podjęła i może dlatego Wszystkie jasne miejsca tak dobrze trafiły do czytelników. Bo pokazane zostały problemy, pokazany został wstyd przed tymi problemami, obawy, rodzice, którzy czasami wolą udawać, że niczego nie zauważają oraz bliscy, którzy nie wiedzą jak pomóc tym, których kochają.
Przyznam, że płakałam na tej książce jak małe dziecko. Zniszczyła mnie emocjonalnie i sprawiła, że jeszcze długi czas o niej myślałam. I bezpowrotnie wkupiła się w grono moich ulubionych książek, bo jest ona jedną z tych, które po przeczytaniu ma się ochotę rozpocząć na nowo, by celebrować każde pojedyncze słowo i analizować każdą sytuację.
Książka w Polsce reklamowana była jako bestseller, który wkrótce zostanie zekranizowany. Nie muszę chyba nikomu mówić, że byłam tym faktem podekscytowana, zwłaszcza, że czytając książkę, miałam w głowie pełno scen, które idealnie nadawałyby się do filmu. Niestety, moja radość trwała do czasu aż dowiedziałam się, kto zagra Violet - Elle Fanning. Zupełnie nie zgadzam się z tym wyborem, jednak oczywiście dam szansę filmowi, kto wie, może jeszcze się przekonam do tej aktorki? Przyznam też, że czytając Wszystkie jasne miejsca, już od pierwszych stron w głowie pojawił mi się konkretny obraz Theodora Fincha. Nie wiem dlaczego, ale skojarzył mi się on z Nikodemem Rozbickim. Chociaż za specjalnie nie przepadam za polskimi aktorami, to jednak w tym przypadku było to moje pierwsze skojarzenie, które utrzymało się aż do końca historii. Może faktycznie Nikodem pasowałby do tej roli?
Podsumowując, zdecydowanie polecam Wszystkie jasne miejsca - jest to książka, z którą absolutnie należy się zapoznać. Wzruszy, złamie serce, pozostawi we łzach i bez tchu - jednak będzie to piękne uczucie.
Autorka prowadzi nas przez historię zgrabnym i ciekawym piórem, przez co chłoniemy ją zapominając o całym świecie. Pełna jest pięknych zdań, które chciałoby się zapisać i gdzieś przykleić, tak jak to robił Finch ze słowami. Nie chcę zbyt wiele zdradzać, by nikomu nie popsuć przyjemności odkrywania losów bohaterów, jednak muszę przyznać, że mimo całej tej otoczki książki o młodych ludziach i relacji, jaka się między nimi wywiązuje, poruszone w niej zostały ważne problemy i zostało to zrobione w odpowiedni sposób, bez wymuszeń i zbędnego patosu. Z pewnością jest to spowodowane talentem autorki, ale sądzę, że ma na to wpływ również fakt, że J. Niven pisała tą historię z myślą o wydarzeniach z jej życia. Właśnie dzięki temu tak dobrze znała temat, którego się podjęła i może dlatego Wszystkie jasne miejsca tak dobrze trafiły do czytelników. Bo pokazane zostały problemy, pokazany został wstyd przed tymi problemami, obawy, rodzice, którzy czasami wolą udawać, że niczego nie zauważają oraz bliscy, którzy nie wiedzą jak pomóc tym, których kochają.
Przyznam, że płakałam na tej książce jak małe dziecko. Zniszczyła mnie emocjonalnie i sprawiła, że jeszcze długi czas o niej myślałam. I bezpowrotnie wkupiła się w grono moich ulubionych książek, bo jest ona jedną z tych, które po przeczytaniu ma się ochotę rozpocząć na nowo, by celebrować każde pojedyncze słowo i analizować każdą sytuację.
Książka w Polsce reklamowana była jako bestseller, który wkrótce zostanie zekranizowany. Nie muszę chyba nikomu mówić, że byłam tym faktem podekscytowana, zwłaszcza, że czytając książkę, miałam w głowie pełno scen, które idealnie nadawałyby się do filmu. Niestety, moja radość trwała do czasu aż dowiedziałam się, kto zagra Violet - Elle Fanning. Zupełnie nie zgadzam się z tym wyborem, jednak oczywiście dam szansę filmowi, kto wie, może jeszcze się przekonam do tej aktorki? Przyznam też, że czytając Wszystkie jasne miejsca, już od pierwszych stron w głowie pojawił mi się konkretny obraz Theodora Fincha. Nie wiem dlaczego, ale skojarzył mi się on z Nikodemem Rozbickim. Chociaż za specjalnie nie przepadam za polskimi aktorami, to jednak w tym przypadku było to moje pierwsze skojarzenie, które utrzymało się aż do końca historii. Może faktycznie Nikodem pasowałby do tej roli?
Podsumowując, zdecydowanie polecam Wszystkie jasne miejsca - jest to książka, z którą absolutnie należy się zapoznać. Wzruszy, złamie serce, pozostawi we łzach i bez tchu - jednak będzie to piękne uczucie.
Zaciekawiła Cię ta historia? A może lekturę masz już za sobą?
Masz jakieś typy, co do wymarzonej obsady ekranizacji?
Koniecznie daj znać w komentarzach!
Książki jeszcze nie czytałam, ale zaciekawiła mnie. Być może w najbliższym czasie postaram się ją upolować. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Książka jest niezwykła! Ostatnio samobójstwo to 'modny temat' ale rzadko który autor umie o tym pisać, tak by się nie zbłaźnić i tematu nie spłycić. Niven napisała coś przepięknego. Też się popłakałam. Bo hm, zakończenie to jest w pewien sposób zaleta - Niven potraktowała czytelników dojrzale nie serwując nam tego co wszyscy.
OdpowiedzUsuńJa widziałam, że oprócz Elle typują Nicka Houlta do roli Theodora, ale choć go uwielbiam, niestety jest raczej ciut za stary... Chociaż wiadomo, charakteryzacja czyni cuda. Właściwie to myślałam, że to fani tylko typują Elle, ty napisałaś tak, jakby była już potwierdzona oficjalnie? Jak tak, to nie wiem do końca co sądzić, ale uważam ją za dość dobrą, choć może niekoniecznie już ukształtowaną aktorkę (na pewno ma potencjał), więc cóż, zobaczymy...
Pozdrawiam x.
Niestety Elle jest potwierdzonym przez Niven wyborem. Autorka zabierała ją też na spotkania promujące książkę, więc wnioskuję, że już tu się nic nie zmieni. Co do męskiej roli, to nic nie słyszałam, ale wygooglowałam aktora, o którym wspomniałaś i też sądzę, że chyba trochę za stary na Fincha.
UsuńAle za to właśnie lubię książki - sama mogę wyobrazić sobie bohaterów, miejsca, sytuacje, a w filmach jednak to wszystko jest narzucone i niekoniecznie zgadzamy się z wyborem. ;)
No uwielbiam ją po prostu :D Theodore Finch należy do grona moich ulubionych bohaterów płci męskiej :) Sama również strasznie płakałam pod koniec powieści.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Katherine Parker - About Katherine
Myślę, że kiedyś znajdę odpowiedni moment na tę książkę, ale jak na razie ledwo co mam czas na czytanie.
OdpowiedzUsuńBuziaki!
http://filigranoowa.blogspot.com/2016/03/sto-lat-konkurs.html
Witam! Właśnie skończyłam wszystkie jasne miejsca i bardzo mnie ciekawi jak zinterpetowałaś ostatni rozdział? Czy mogę znać twoją opinię tego co stało się z Violet? Z góry dziękuję jeśli odpowiesz!
OdpowiedzUsuńUWAGA, MOŻLIWE SPOILERY
UsuńMyślę, że autorka specjalnie zostawiła zakończenie otwarte i to my mogliśmy zdecydować, co się z nią stało. I przyznam szczerze, że gdy byłam jeszcze w stanie "książkowego kaca" to momentami myślałam o tym, że podzieliła los Fincha, ale później uznałam, że tego nie zrobiła, a po prostu chciała się w pewien sposób pożegnać z nim i ruszyć dalej, w końcu zacząć żyć. Zwłaszcza, że potem autorka daje nam posłowie, w którym podkreśla, jak ważne jest to, aby ktoś nam pomógł otrząsnąć się po śmierci bliskiej osoby.