Tytuł: Kapoor & Sons
Rok produkcji: 2016
Reżyser: Shakun Batra
Scenariusz: Rensil D'Silva
Kinematografia: Bollywood
Obsada: Rishi Kapoor, Alia Bhatt, Siddharth Malhotra, Fawad Khan, Rajat Kapoor, Ratna Pathak
Opis:
Rodzina Kapoor wygląda pięknie tylko na zdjęciu. A może i nie, bo nawet nie są w stanie zrobić wspólnej fotografii. Wiele tajemnic, pretensji, kłótni, niedopowiedzeń. Wszystko to, co za dnia jest skrzętnie ukryte pod sztucznymi uprzejmościami i niezręczną ciszą, wychodzi ze zdwojoną siłą, gdy rodzina zbiera się w komplecie z powodu zawału seniora rodu. Jakie tajemnice skrywają i czy uda im się otrzymać, jak i dać, drugą szansę nim będzie za późno?
Trailer:
Zapraszam na recenzję filmu, który wzruszył mnie do łez!
Uwielbiam rodzinne filmy, zwłaszcza, jeśli nie jest tak kolorowo i pojawiają się tajemnice i problemy. A jeszcze lepiej, kiedy wszystkie te problemy i przeciwności losu nie są wyssane z palca, tylko biją realizmem, w taki sposób, że w pewien sposób utożsamiamy się z tym, co dzieje się na ekranie, znajdujemy powiązania, czujemy więź. Tak jest w tym filmie. Mamy wypalające się małżeństwo, faworyzowanie jednego dziecka nad drugim, trudności z akceptacją bliskiej nam osoby, poszukiwanie siebie. I mamy też jakiś specyficzny klimat. Bo mimo tego wszystkiego pojawiały się momenty, które jednoczyły rodzinę, sprawiały, że mur między braćmi wydawał się jakby mniejszy.
Wielkim plusem filmu jest obsada. Same znane i lubiane nazwiska, które z wielką przyjemnością oglądałam na ekranie. Każdy dał z siebie wszystko i wykreował niesamowite postacie. Szczególne serduszko dla Rishiego Kapoora za postać szalonego dziadka.
Atutem okazuje się również fabuła. Bo chociaż jest to schemat problematycznej rodziny, który wałkowany był już tyle razy, to jednak jest to zrobione w taki sposób, że ani trochę nie przeszkadza nam poruszenie powielanego tematu. Dodatkowo dorzucono nam jeszcze jeden wątek w historii postaci Fawada, który chociaż pojawia się już coraz częściej, to jednak w indyjskim kinie nadal podchodzi się do tego z wielką rezerwą. Jednocześnie pojawia się ciekawe rozwiązanie typowego trójkąta miłosnego, jaki mignie gdzieś nam w trailerze i za to wielkie dzięki, bo już mam dosyć tych typowych heroicznych scen, kiedy to ktoś ustępuje w imię przyjaźni czy też braterstwa.
Kapoor & Sons spokojnie możemy też nazwać taką małą masalą. Mamy zabawne momenty, ale mamy też i wzruszające, zwłaszcza zakończenie i zwrot akcji, który chociaż był przeze mnie przewidziany, to jednak przed seansem obstawiałam kogoś innego. Pojawia się też i muzyka, chociaż tu już mamy bardziej pójście w stronę zachodu, bo jako takich teledysków mamy chyba tylko dwa i to króciutkie, reszta piosenek wpleciona jest gdzieś w fabułę. Szkoda, że Let's nacho pojawiło się na tak krótko, ale może i faktycznie teledysk średnio pasowałby do całej koncepcji filmu.
Podsumowując, Kapoor & Sons to film, który naprawdę warto obejrzeć. I polecam go nie tylko fanom indyjskiego kina, ale też i tym, którzy nie mają zbyt wiele wspólnego z tą kinematografią. Będą to dwie godziny spędzone z rodziną tak bardzo nieidealną, że aż realną i może to właśnie czyni ich tak wyjątkowymi.
Atutem okazuje się również fabuła. Bo chociaż jest to schemat problematycznej rodziny, który wałkowany był już tyle razy, to jednak jest to zrobione w taki sposób, że ani trochę nie przeszkadza nam poruszenie powielanego tematu. Dodatkowo dorzucono nam jeszcze jeden wątek w historii postaci Fawada, który chociaż pojawia się już coraz częściej, to jednak w indyjskim kinie nadal podchodzi się do tego z wielką rezerwą. Jednocześnie pojawia się ciekawe rozwiązanie typowego trójkąta miłosnego, jaki mignie gdzieś nam w trailerze i za to wielkie dzięki, bo już mam dosyć tych typowych heroicznych scen, kiedy to ktoś ustępuje w imię przyjaźni czy też braterstwa.
Kapoor & Sons spokojnie możemy też nazwać taką małą masalą. Mamy zabawne momenty, ale mamy też i wzruszające, zwłaszcza zakończenie i zwrot akcji, który chociaż był przeze mnie przewidziany, to jednak przed seansem obstawiałam kogoś innego. Pojawia się też i muzyka, chociaż tu już mamy bardziej pójście w stronę zachodu, bo jako takich teledysków mamy chyba tylko dwa i to króciutkie, reszta piosenek wpleciona jest gdzieś w fabułę. Szkoda, że Let's nacho pojawiło się na tak krótko, ale może i faktycznie teledysk średnio pasowałby do całej koncepcji filmu.
Podsumowując, Kapoor & Sons to film, który naprawdę warto obejrzeć. I polecam go nie tylko fanom indyjskiego kina, ale też i tym, którzy nie mają zbyt wiele wspólnego z tą kinematografią. Będą to dwie godziny spędzone z rodziną tak bardzo nieidealną, że aż realną i może to właśnie czyni ich tak wyjątkowymi.
A jak Wasze wrażenia? Oglądaliście już, zamierzacie, nie planujecie?
Jak zwykle zapraszam do dyskusji w komentarzach i tym razem pytam o to, czy lubicie filmy obrazujące rodziny i ich problemy i dlaczego?
Ten film, to coś, czego dawno nie oglądałam, a nie raz szukałam. Świetny film, który pokazuje nam z jakimi problemami może mierzyć się rodzina. Cieszę się,że powstała taka produkcja. Naprawdę piękny, wzruszający film. Płakałam nie raz jak oglądałam. Bardzo mi się podobał. Cieszę się też, że miał kilka zabawnych wątków, dzięki temu nie był monotonny i nudny.
OdpowiedzUsuńObsada była rewelacyjna, ale mi także najbardziej podobała się postać Rishi'ego. Kurde, on jest mega dobrym aktorem! Żadna rola mu nie obca.
Muzyka również jest plusem filmu, aczkolwiek nie wszystkie piosenki wpadły mi w ucho.
Również polecam ten film, bo warto po niego sięgnąć, a i myślę, że twoja recenzja także zachęca do seansu. :)
Mi najbardziej w ucho wpadło chyba Let's nacho, chociaż mało go było w filmie, ale nadal go sobie słucham i chyba ustawię refren na dzwonek :D
UsuńPodobało mi się jeszcze Kar Gayi Chull, ale już tak bez szału ;)
Let's Nacho powiem szczerze, że nie od razu wpadło mi w ucho. Dopiero po kilkukrotnym przesłuchaniu. Teraz zawsze jak widzę tytuł piosenki, to nucę :D
UsuńKar Gayi Chull też mi się bardzo spodobało, prawie od razu. Podobnie Buddhu Sa Mann :)
Film jest fajny, dobrze zrobiony, podoba mi się nastrój, ale muszę powiedzieć, ze czułam się trochę oszukana - bo plakat mówił: "obejrzyj mnie, będzie fajna zabawa", a potem okazuje się, ze trzeba lecieć po chusteczki, bo co chwile są jakieś płaczliwe sceny.Plakaty naprawdę są jakby do zupełnie innego filmu.
OdpowiedzUsuńTrafne spostrzeżenie! Sama jakoś tego nie skojarzyłam, ale jak tak teraz popatrzę na plakaty i pomyślę z czym się kojarzą, to faktycznie masz rację. Może nie zwróciłam wcześniej uwagi, bo kierowałam się trailerem, a on już mi zapowiadał wzruszający seans. ;)
UsuńJa bardzo rzadko oglądam trailery przed obejrzeniem filmów indyjskich, bo nie chce sobie psuć niespodzianki. Przeważnie tylko oglądam plakaty, i ewentualnie, gdy na przykład nie znam ludzi występujących w filmie, to sprawdzam na imdb czy warto obejrzeć i tyle. Nigdy tez nie czytam fabuły, dlatego nie miałam zupełnie pojęcia o czym będzie K&S i spodziewałam się lekkiego filmu o rodzinie i miłości. Byłam zdziwiona, ze taki nie jest, ale nie rozczarowana. Ciesze się,ze go obejrzałam. I tez dawno nikt mnie tak nie wkurzył jak postać matki. Miałam ochotę spoliczkować jak przynajmniej 10 razy podczas oglądania. Co za beznadziejna kobieta.
UsuńJa zazwyczaj jak wpadnę gdzieś w społecznościówkach na plakat i mnie zaciekawi, to drążę temat i szukam trailera itd., taka niecierpliwa jestem ;)
UsuńFakt, matka denerwowała i to strasznie, ale to chyba nadało realizmu całej historii, bo w sumie często spotykamy takie osoby na swojej drodze.
Jeśli chodzi o ten film, to jestem tylko po "lekturze" zwiastuna. :P Który był zachęcający, ale na razie jakoś K&S nie jest na mojej priorytetowej liście. Obiło mi się o uszy, że Fawad gra homoseksualistę? Dobrze, jeśli taki wątek wtrąca się do mainstreamu.
OdpowiedzUsuńTo spoilerem zarzuciłaś. ;) Ale fakt, to o niego mi chodziło i cieszę się, że ten wątek się pojawił. Nie był jakiś przesadzony, tylko raczej poprowadzony z wyczuciem. Przez większość filmu właściwie nie dało się wyczuć, że się ten motyw pojawi i to dobrze, bo potraktowali to, jako coś naturalnego, a nie jak to czasami się zdarza - wystrojony i humorzasty facecik z zabawnie ułożonymi rękoma.
UsuńNo to sorry za spoiler, który sama poznałam przed seansem. :P
UsuńSkomentowałam ci tu trochę z nadzieją "hej, może zajrzysz do mnie", bo nieszczególnie interesuje mnie dialog, gdzie nabijamy wejścia u ciebie, ale to już rób, jak uważasz.